reklama
reklama

Gdzie jest pandemia? Co stało się z koronawirusem?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Koronawirus Koronawirus, omikron, obostrzenia, szczepienia… Te słowa na stałe wryły się w nasze głowy, zmieniły nasze życie. I nagle pstryk. Nie ma pandemii… Co się stało? 
reklama

Wszyscy pamiętamy jakie zmiany przyniósł ze sobą rok 2020. Każdy musiał nauczyć się żyć inaczej w pandemicznym świecie. Covid zabrał nam wiele. Mnóstwo żyć ludzkich, zdrowie, możliwość swobodnego podróżowania, spotykania się, nauki na żywo. Można wymieniać w nieskończoność. Po tych dwóch latach staramy się wrócić do normy, bo wydaje się, że pandemia zniknęła. Tylko - jak to się stało? Tak z dnia na dzień? Ludzie pytają - czy to wszystko było prawdą? A twórcy teorii spiskowych mają używanie… Tylko czy słusznie? 

Wirus

Po raz pierwszy COVID-19 został rozpoznany 17 listopada 2019 r. w Wuhan. Wtedy nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, że choroba rozprzestrzeni się na całym świecie. Pamiętam post opublikowany na Instagramie w grudniu 2019r. przez jakiegoś chłopaka z liceum: - Myślicie, że korona przyjdzie do Polski? Może byśmy do szkoły nie chodzili - napisał i nikt - chyba poza nim - nie myślał o tym poważnie. Wszyscy w komentarzach go wyśmiali. Ja, w myślach, też. Jak to możliwe, że choroba z Chin znajdzie się w naszym kraju? Obserwując potem jak koronawirus przemieszcza się z kontynentu na kontynent, z kraju do kraju…z miasta do miasta, było pewne, że do nas też trafi. Pierwszy przypadek odnotowano w Zielonej Górze - 4 marca 2020r. Zaczyna się codzienne śledzenie wiadomości, strach, niepewność. Czy ta choroba jest śmiertelna? Czy dobrze robię, że idę do szkoły lub pracy? Co jak się zarażę od kogoś, a potem ode mnie mama, tata, a w najgorszym wypadku babcia czy dziadek? Nie bałam się o siebie, tylko o bliskich.

Wszystko pozostawało niewiadome, aż do 11 marca. Siedziałam na lekcji historii w liceum. Nagle w klasie zrobił się hałas. Rząd podjął decyzję o zamknięciu placówek oświatowych i szkół wyższych - od 12 do 25 marca, z czego dwa pierwsze dni były okresem przejściowym. Ta informacja w jakiś sposób ucieszyła uczniów, ale też przeraziła mnóstwo ludzi. Tego samego dnia popołudniu pojechałam z rodzicami na zakupy. W sklepie: mnóstwo pustych półek. Brakowało papieru toaletowego, mydła i żywności. Ludzie z pełnymi wózkami i widocznym strachem w oczach. Było o krok od paniki. Wyglądało to trochę tak, jakby świat się kończył. Większość po prostu myślała, że będziemy musieli zabarykadować się, siedzieć w domu, a sklepy będą zamknięte lub zabraknie żywności. 

Kwarantanna

Przyszedł czas przyzwyczaić się do nowego życia. Nowe prawa, nowa rzeczywistość. Na początku narodowej kwarantanny nie było aż tak źle. Mimo strachu, mogliśmy odpocząć i wykorzystać czas, kiedy świat całkowicie zwolnił, na rzeczy, na które nigdy nie było sposobności. Oglądałam seriale, filmy, spędzałam czas z rodziną, zajęliśmy się wspólnie ogrodem za domem. Jednak takie życie na dłuższą metę nie do końca było dobre. Brakowało ludzi, przyjaciół, znajomych, a szczególnie wolności. Nic nie było już takie jak kiedyś. U niektórych osób to zamknięcie spowodowało lub nasiliło depresję. W końcu obostrzenia były coraz bardziej zaostrzane. Zamykanie granic, ograniczenia w zakresie zgromadzeń, imprez. Rząd radził, żeby wychodzić z domu tylko kiedy jest to konieczne. Wyjście do kina, restauracji, klubu, itd. - o tym można było zapomnieć.

Od końca marca w sklepie mogły przebywać tylko 3 osoby na kasę. Wprowadzono godziny dla seniorów. Ograniczono liczbę osób w kościołach. Zamknięto salony fryzjerskie, kosmetyczne, tatuażu i piercingu. Szokujący dla wszystkich był zakaz przebywania na plażach, wyjścia do lasu, parku, na tereny zielone. Nie można było normalnie pójść do lekarza. Wprowadzono teleporady. Większość ludzi bała się dzwonić, nie chcieli zostać wysłani na wymaz. Na karetkę można było czekać nawet kilka godzin, ponieważ były przypadki, że ktoś z objawami koronawirusa zadzwonił po ratowników. Po czym ambulans musiał przejść dezynfekcję. 

Wielkanoc 2020

Z początkiem kwietnia przyszło nam nosić maseczki. Święta Wielkanocne można było spędzać tylko z domownikami. Osoby wierzące msze oglądały w kanałach telewizyjnych. Przemieszczanie się bez szczególnego powodu miało być karane wysokimi mandatami. Z pewnością osoby, które były przyzwyczajone do tego, że na święta zjeżdżała się cała rodzina, przeżyły to ciężko. W połowie kwietnia obostrzenia były stopniowo zmniejszane. Terminy powrotu do szkół ciągle przekładano. W końcu na zajęcia wróciły żłobki, przedszkola i szkoły podstawowe. Dla rodziców, którzy pracowali opieka nad dzieckiem była trudna lub prawie niemożliwa. Za to szkoły średnie na lekcje w 2020 roku nie wróciły, ewentualnie na te zawodowe. Pod koniec kwietnia ze świetną inicjatywą wyszli artyści. Zaczęli akcję o nazwie #hot16challenge. Jej celem była zbiórka funduszy na rzecz personelu medycznego, w celu wsparcia go w walce z koronawirusem. Każdy z artystów poza nagraniem 16-wersowej zwrotki zobowiązany był wpłacić pieniądze na ten cel. 

Nadzieja 

Maj dawał nadzieję, że wszystko wróci do normy. Powoli zaczynałam wychodzić z domu, ale nadal ze strachem i rozwagą, żeby czasami się nie zarazić. Na pierwsze spotkanie z przyjaciółką miałam założone rękawiczki, maseczkę i spray do dezynfekcji w plecaku. Pamiętam, że wróciłam wtedy na kurs praktyczny z prawa jazdy. Musieliśmy jeździć w aucie w maseczkach i rękawiczkach. To samo podczas zdawania. Tak czas upłynął do lata. Kiedy zrobiło się ciepło wszystko w pełni wracało do życia. Znowu można było organizować imprezy i spotykać się. Najsmutniejszy był fakt, że rząd nie zezwolił na organizację koncertów i nie odbywały się festiwale, ale szczerze mówiąc to latem wydawało się, że pandemia dobiegła końca. Niby noszenie maseczek w sklepach było obowiązkowe, ale mało kto wtedy tego przestrzegał. Ludzie cieszyli się chwilową wolnością –„chwilową”, bo długo nie trwała…

We wrześniu wróciliśmy do szkoły. Zaczynałam 3 klasę liceum. Planowaliśmy studniówkę, przygotowywaliśmy się do matury. Niestety w październiku wprowadzono drugi lockdown. Znowu powtórka… Kiedy to się skończy? - zastanawialiśmy się. Wigilia i Sylwester znowu tylko w gronie domowników i zakaz przemieszczania się… W tym ostatnim miesiącu rząd rozpoczął narodowy program szczepień. To była nadzieja na zakończenie pandemii.

Szczepienia 

Zaczynamy 2021 rok licząc, że przyniesie nam koniec pandemii. Uważałam wtedy, że w styczniu wrócimy do szkoły - mój błąd. Ja i znajomi z mojego rocznika nie mieliśmy wymarzonej studniówki. Wszyscy w okresach najbardziej zaostrzonych obostrzeń rezygnowali z imprez, które planowali od dłuższego czasu - wesela, 18-stki, chrzciny, lecia. To było naprawdę przykre. Odwołujesz ślub i nawet nie wiesz na kiedy go przenieść. Co jest ciekawe w 2021r. - ferie zimowe zostały ustawione na te same 2 tygodnie dla wszystkich województw, bo przecież i tak nie można było nigdzie jechać.

Intensywne szczepienie na covida - wydaje mi się, że bardzo podzieliło ludzi. Na tych, którzy zaszczepili się bez problemu, i tych, którzy bali się, że szczepionka może wywołać problemy zdrowotne. Często dochodziło do ostrej wymiany zdań, nawet kłótni. Maseczki cały czas obowiązywały. Za ich brak policjanci wlepiali mandaty. Od wiosny 2021r. obostrzenia nie były już tak radykalne jak w 2020r. Wielkanoc i później Boże Narodzeni można było spędzać już normalnie. Były tylko apele o ograniczenie spotkań. Latem odbyły się niektóre festiwale i koncerty. Sytuacja wyglądała lepiej. Od września szkoły na przemian chodziły i wracały na nauczanie online. Rzadziej klasy 1-3. 

Nagłe zniknięcie? 

I przyszedł rok 2022. Ludzie już trochę do tych zmiennych obostrzeń się przyzwyczaili. Wiele osób zmarło na covid. Wiele ledwo wyszło z choroby. Niektórzy twierdzili, że pandemia to zwykłe kłamstwo. Buntowali się nie nosząc maseczek i nie przestrzegając obostrzeń. Zastanawiam się - czy mieli rację? Jest maj. Nie musimy nosić maseczek, nie ma obostrzeń, ani kwarantanny. Wielkanoc w porównaniu do tej sprzed roku przebiegła  normalnie. Pełne domy, kościoły i sklepy. Resort zdrowia zaprzestał – i to od 16 kwietnia – podawania w mediach danych na temat dziennego bilansu zakażeń. Wydaje się, że wszystko wróciło do normy. Tak nagle? Jak to się stało? Gdzie jest ta cała pandemia - pytają krytycy?  Pomogły szczepionki, a może obostrzenia? Odpowiedzi szukam w rozmowie z doktor Adelą Gralą-Kałużną. 

 

Wywiad z Adelą Gralą-Kałużną, doktorem nauk medycznych, specjalistą medycyny rodzinnej z Pleszewa

Czy pani zdaniem pandemia się skończyła?

Moim zdaniem pandemia się nie skończyła. Była w dużym nasileniu, teraz jest fala pewnego spadku. Tylko nie wiemy na jakim poziomie ona jest. Nie mamy żadnych informacji na temat ilości osób zakażonych, umierających z powodu covid. Nadal mamy dziwne zakażenia, np. nagłe gorączki -  jednodniowe lub dwudniowe - nie pasujące do grypy, z powikłaniami, kaszlem, zapaleniem oskrzeli i zapaleniami zatok. Nadal pacjenci z objawami covido-podobnymi przychodzą i jest dużo takich przypadków. Są to zakażenia wirusowe, tylko nie wiemy czy to na pewno jest covid, czy inne zakażenia wirusowe, bo nie robimy testów. Chyba, że pacjent kupi test w aptece. Przychodnie mają też pojedyncze testy. Dlaczego nie ma dostępnych testów bezpłatnych? Nie wiem, nie umiem odpowiedzieć.

Czy taka sytuacja, to nie tzw. „woda na młyn” dla tych wszystkich, którzy od początku podważali, że w ogóle mamy do czynienia z epidemią? Od 16 kwietnia ministerstwo nie podaje w mediach danych na temat dziennego bilansu zakażeń. 

Trzeba by się zapytać rządu czy chce się przypodobać wszystkim antyszczepionkowcom i tym, którzy nie ufają naukowcom. Może rząd monitoruje sytuację epidemiologiczną, ale nic nie mówi. Jednak to może spowodować, że za chwilę nie będziemy przygotowani na następną falę tak jak powinniśmy być przygotowani.

Uważa pani, że pandemia zostanie z nami na zawsze?

Uważam, że epidemia na razie z nami zostanie. Jednak musimy być w stanie ją okiełznać, żeby nie było tyle zgonów, zachorowań i tyle zamkniętych szpitali - jak przez cztery fale. To nam dezorganizowało leczenie innych chorób, a ich wcale nie ubyło. Już słyszy się, że ponowne zachorowania są w Chinach i Anglii. Tak jest z wirusem. On drzemie, a potem nagle wybucha, gdy ma warunki sprzyjające ku temu. Teraz wirus jest w odwrocie, ale nie znikł. On się czai, tak jak wszystkie choroby wirusowe. Kiedy wybuchną? Wtedy kiedy organizm będzie osłabiony, zmęczony, pogoda będzie niewłaściwa, czyli jakoś jesienią. Czy ten wirus zostanie z nami na zawsze? Trudno mi powiedzieć. On cały czas mutuje, czyli jest bardziej złośliwy i bardziej zakaźny. Za chwilę zmieni swój genom i szczepionki czy leki nie będą działały. Firmy farmaceutyczne i światowe organizacje walki z chorobami zakaźnymi robią już badania nad lekiem i leczeniem, bo widzimy, że szczepienie nie jest tak stuprocentowe jakby nam się wydawało, że będzie. Szczepienie chroni nas przed ryzykiem przebiegu choroby covidowej.

Od 20 kwietnia osoby, które ukończyły 80 lat, mogą przyjąć drugą dawkę przypominającą szczepionki przeciw COVID-19. Powinni? Czy w ogóle wszyscy powinniśmy się szczepić?  

To świadczy o tym, że ktoś tam w rządzie cicho siedząc pod biurkiem mówi nie ogłaszajmy, że pandemii nie ma i chociaż zadbajmy o tych starszych. Tylko czy ci ludzie podejmą się tych szczepień? Oni są zagubieni, jeśli rząd nie podaje informacji. Jest część tych, którzy się szczepili i widzieli, że przez te dwa lata nie zachorowali lub zachorowali delikatnie. Tym samym widząc, że kilku niezaszczepionych sąsiadów zmarło na covid. Ci, którzy mają doświadczenia osobiste - to się zaszczepią. Ten wirus jeszcze nie znikł, więc lepiej być przygotowanym na jego powrót poprzez szczepienie. Tak, więc uważam, że powinniśmy się szczepić. Efekt pozytywny tego szczepienia należy ocenić na podstawie służby zdrowia. Spójrzmy, że w czwartej fali było o wiele więcej zachorowań, a zaszczepieni pracownicy szpitala nie chorowali na taką skalę - jak to było podczas pierwszej czy drugiej fali, gdzie brakowało personelu medycznego.

Co możemy zrobić, żeby przeciwdziałać powróceniu pandemii? 

Jak przy wszystkich chorobach zakaźnych powinniśmy pamiętać o myciu rąk. Przyjście do domu powinno się rozpocząć od dezynfekcji rąk. Uchronić nas może też zdrowy tryb życia. Uprawianie sportu, dzieci powinny wychodzić na plac zabaw. Poprzez aktywność nabieramy odporności. Do tego ważne jest zdrowe odżywianie. To takie podstawowe zalecenia, a kiedy widzimy, że pandemia zaczyna wybuchać - wtedy powinniśmy zakładać też maseczki.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama