reklama

Rękodzieło Zuzanny Lenarczyk – wiceprezes sądu w Krotoszynie

Opublikowano:
Autor:

Rękodzieło Zuzanny Lenarczyk – wiceprezes sądu w Krotoszynie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Spod utalentowanych rąk naszej rozmówczyni wychodzą torby, torebeczki, koszyczki, dywaniki w różnych rozmiarach, wzorach i kolorach a także obrazy z puzzli i świąteczne ozdoby. Poznajcie Zuzannę Lenarczyk – mieszkającą w Kowalewie wiceprezes sądu rejonowego w Krotoszynie.

 

 

Jak zaczęła się pani przygoda z rękodziełem?

Wszystko zaczęło się po śmierci mamy, czyli w 2011r. Trwa do dziś, i nabiera coraz to nowych kształtów oraz pomysłów. Zaczęło się od tworzenia kompozycji kwiatowych, którymi ozdabiałam grób mamy.... to dlatego i dla niej powstały moje pierwsze rękodzieła. Nie chciałam, aby było zwyczajnie, stąd na każde święta i okazje powstawały niepowtarzalne bukiety i stroiki. Ponieważ podobały się znajomym i rodzinie, z czasem moja produkcja się rozrosła. Swoją przygodę z rękodziełem rozpoczęłam od małego skrawka podłogi i kartonika z artykułami zdobniczymi. Dziś na mój quasi warsztat zagospodarowałam jeden z pokoi, w którym zamykam się, gdy dopada mnie wena twórcza. Wtedy nikt nie ma tam prawa wstępu!

W jakich okolicznościach powstają pani prace?

Szczególnie twórczy jest zawsze dla mnie okres jesienno-zimowy, kiedy po aktywnych fizycznie - wiośnie i lecie - przychodzi czas na zwolnienie tempa. A że nie umiem i nie lubię siedzieć bezczynnie, w mojej głowie powstają wtedy pomysły na kolejne rękodzieła. Każdego roku jest to coś innego i chyba nawet nie potrafię powiedzieć, co mnie inspiruje do konkretnych prac. Zawsze jest to coś innego, ale też chyba zawsze towarzyszy temu chęć podzielenia się moimi pracami z innymi. Dwa lata temu np. przez całą jesień tworzyłam na szydełku bałwanki, które później przekazałam wraz z życzeniami świątecznymi przyjaciołom i rodzinie. W tym roku do przygotowania drobnych upominków zainspirowała mnie lawenda, wyhodowana przez mojego tatę w naszym ogrodzie. Gdy już zaczynała przekwitać tata ją ściął, wysuszył, a ja następnie wypełniałam nią własnoręcznie wykonane i przyozdobione woreczki

Skąd pomysł, aby do tworzenia prac wykorzystywać przędze, sznurki czy włóczki?

Ten rok, w którym każdy z nas – z uwagi na wprowadzony stan epidemii – musiał znaleźć swój sposób na poradzenie sobie ze stresem, dla mnie był przygodą z szydełkowaniem. Gdy w marcu 2020r. stopniowo zamykały się poszczególne sfery życia i wszyscy musieliśmy pozostać w domach, zaczęłam kupować sznurki w rożnych kolorach oraz szydełka w różnych rozmiarach. Korzystając początkowo z instrukcji zamieszczonych w Internecie tworzyłam koszyczki, które z czasem nazwałam Covidowymi. Początkowo nie szło mi najlepiej, a że z natury jestem perfekcjonistką, to już nie pamiętam, ile prac sprułam zanim powstał pierwszy akceptowalny egzemplarz. Z czasem było coraz łatwiej, a moje koszyczki pojawiały się w domach przyjaciół i rodziny, ciesząc ich oko. Później zaczęła się produkcja torebek ze sznurka naturalnego, które w tym sezonie były trendy. Tworzyłam je dla siebie, ale także jako prezenty okazjonalne dla wielu moich znajomych. Ze sznurka powstały też dywaniki, które stały się częścią wystroju domu.

Tworzy pani prace z puzzli, skąd takie zainteresowanie?

Moje kolejne hobby to układanie puzzli. Pierwsze puzzle kupiłam w Holandii, w muzeum van Gogha. Były to jego słynne Słoneczniki pocięte na 1000 elementów, które po ułożeniu oprawiłam i do dziś zdobią jedną ze ścian w salonie. Z biegiem czasu powstawały kolejne obrazy, zawsze składające się z 1000 puzzli, których ułożenie zajmuje mi ok. 6 tygodni i wymaga cierpliwości i spokoju. Efekt końcowy daje jednak ogromną satysfakcję. Wszystkie ułożone przez siebie puzzle oprawiam i wieszam jako obrazy na ścianach. Na korytarzu i przy schodach wiszą puzzlowe obrazy przedstawiające dzieła Climta, m.in jego słynny Pocałunek. W sypialni jedna ze ścian praktycznie w całości pokryta jest grafikami przedstawiającymi kobiety.

Kiedy i w jakich sytuacjach „rodzą” się kolejne pomysły?

Najbardziej inspirujący jest zawsze dla mnie okres świąt Bożego Narodzenia, który niezmiennie od dziecka mnie cieszy... dla mnie ten okres zaczyna się już w połowie listopada, a właściwie we wrześniu, Zaczynam wtedy zbierać szyszki w lesie, suszę mech, następnie wykorzystuję to przy tworzeniu stroików świątecznych, którymi z początkiem grudnia zaczynam ozdabiać cały dom. Kończę dzień przed Wigilią - ubraniem drzewka bożonarodzeniowego. Także bombki, którymi dekoruję choinkę, są rękodziełem. Każda z nich jest inna i jest efektem pracy mojej i mojego taty. Bombki powstały którejś jesieni, chyba 3 lata temu. Są czerwone, złote, białe i srebrne. Wykonane są z kul styropianowych i akrylowych, pomalowane farbami i udekorowane cekinami oraz kryształkami. Każda z nich jest inna i ma swoją historię. Z biegiem lat ozdób przybywa. Każdego roku po zakończeniu dekoracji świątecznych stwierdzam, że już nie ma miejsca na więcej, a potem przychodzi listopad, a ja znów zamykam się w warsztacie i tworzę. Uwielbiam ten blask, przesyt i magię świąt. Nigdy nie mam tego dość.

Jak reagują znajomi i rodzina na pani zainteresowanie?

Reakcje są pozytywne. Obdarowując przyjaciół własnoręcznie wykonanymi prezentami, widzę ich radość, zaskoczenie, niedowierzenia, że to moje dzieła. Wiem, że niektórych z nich zaraziłam moją pasją. Kuzynka Monika pod wpływem moich pomysłów sama zaczęła tworzyć dekoracje, a mama mojej ulubionej protokolantki - pani Hani - zajęła się produkcją torebek ze sznurka.

Zajmuje pani odpowiedzialne stanowisko, wiceprezesa Sądu Rejonowego w Krotoszynie. Praca ta wymaga zaangażowania. W jaki sposób przy tylu obowiązkach zawodowych znajduje pani czas na rękodzieło?

Na co dzień jestem sędzią rodzinnym i wiceprezesem Sądu Rejonowego w Krotoszynie. Uwielbiam swoją pracę, staram się ją wykonywać z pasją i zaangażowaniem. Wiem, że za każdą moją decyzją stoi konkretna rodzina, a przede wszystkim dziecko, co niejednokrotnie bywa obciążające i stresujące. Rękodzieło pozwala mi zachować dystans, jest odskocznią od problemów dnia codziennego i sposobem na znalezienie spokoju.

Jakie są pani plany i pomysły na przyszłe prace?

Trudno powiedzieć... Ten rok nauczył mnie, że trzeba cieszyć się tym co tu i teraz i nadmiernie nie angażować myśli w planowanie. Życie pisze swoje scenariusze. Gdyby rok temu przed świętami ktoś powiedział mi, że nie będę mogła swobodnie wyjść do kina, wyjechać na wakacje i umówić się z przyjaciółką na kawę i torcik w ulubionej kawiarni, to bym uznała go za wariata... A jednak tak się stało i dziś wiem, że tak naprawdę w życiu najważniejsze jest zdrowie... którego w nieograniczonych ilościach życzę wszystkim czytelnikom z okazji zbliżających się Świat Bożego Narodzenia.

Rozmawiała Dorota Piękna-Paterczyk, WODR w Poznaniu

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo