reklama

Krotoszyn. "Usunęłam ciążę, ale nie jestem potworem"

Opublikowano:
Autor:

Krotoszyn. "Usunęłam ciążę, ale nie jestem potworem" - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Usunęłam ciążę, ale nie jestem potworem.Ania* wyrzuca z siebie jakby od razu spodziewała się ataku czy krytyki. Przez dłuższą chwilę milczy, aż cisza staje się nieznośna. ? Czytałam ostatnio fajną książkę o adwokacie, który wpadł w tarapaty ? oznajmia jakby mimochodem i zaczyna opowiadać o przygodach bohaterów. ? Boisz się naszej rozmowy? ? pytam, wchodząc jej w słowo. ? Rozmowy nie, tylko odsuwam trochę w czasie moment, kiedy dam zajrzeć ludziom w zakamarki duszy ? odpowiada Ania.Ania pije kawę, przymyka oczy. Wiadomość o tym, że jest w ciąży, nie spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Choć do końca oszukiwała samą siebie.

Usunęłam ciążę, ale nie jestem potworem.Ania* wyrzuca z siebie jakby od razu spodziewała się ataku czy krytyki. Przez dłuższą chwilę milczy, aż cisza staje się nieznośna. – Czytałam ostatnio fajną książkę o adwokacie, który wpadł w tarapaty – oznajmia jakby mimochodem i zaczyna opowiadać o przygodach bohaterów. – Boisz się naszej rozmowy? – pytam, wchodząc jej w słowo. – Rozmowy nie, tylko odsuwam trochę w czasie moment, kiedy dam zajrzeć ludziom w zakamarki duszy – odpowiada Ania.Ania pije kawę, przymyka oczy. Wiadomość o tym, że jest w ciąży, nie spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Choć do końca oszukiwała samą siebie.

- Zapomniałam pigułki, a potem był seks z moim chłopakiem, bez dodatkowego zabezpieczenia. Kiedy nadchodził termin okresu, co chwilę chodziłam do łazienki i sprawdzałam, czy go nie dostałam. I choć nie dopuszczałam do siebie myśli, że zaszłam w ciążę, to podświadomie czułam, że właśnie tak się stało. Wiesz – wszystkie te objawy – senność, nabrzmiałe piersi. W końcu zrobiłam test, pół godziny przed wizytą u ginekologa. Dwie kreski – ciąża, ale wyczytałam, że podwyższony tzw. hormon ciążowy hcg może być także jak kobieta na coś choruje. Oszukiwałam się do samego końca, do momentu kiedy usłyszałam, siedząc na fotelu ginekologicznym: – jest, proszę zobaczyć fasolkę. Nie pamiętam reszty tej wizyty. Zdjęcie usg schowałam głęboko w torebce.

Ania wstaje z łóżka i idzie zmyć naczynia. Nieplanowana ciąża zmieniła wszystko, w jednej chwili. Potem przepłakała całą noc. Nad ranem wyczerpana, z powiekami jak z ołowiu, chciała, jak mówi, „odłączyć mózg od ciała”. Musiała jednak coś postanowić.

- Zadzwoniłam do Tomka*. Przyjechał. Pokazałam mu skan z usg. Jego oczy się zaszkliły, a ja się rozpłakałam. Przytulał mnie, a ja tak bardzo nie chciałam mieć dziecka w tym momencie. Nie byłam gotowa, bałam się. Zawsze powtarzałam, że dziecko, żeby było kochane, musi być chciane. Do tego jeszcze Tomek oznajmił, że też nie jest w stanie sprostać ojcostwu. Po chwili znowu zastanawialiśmy się czy jednak nie podjąć się rodzicielstwa. I tak miotaliśmy się, aż w końcu zapytał co sądzę o aborcji. Ryczałam jak bóbr. Przecież to maleństwo jest częścią mnie, jego serce bije pod moim sercem – myślałam. Myślałam, że oszaleję. Przeryczałam całą noc. Kiedy nadszedł ranek, myślałam, że umrę. Podjęłam jednak decyzję.

[ZT]53512[/ZT]

400 euro i zero pytań. Powiedziałam przez telefon pani w klinice, że chcę usunąć ciążę. To chyba był dla niej chleb powszedni, bo wyznaczyła termin na następny tydzień. Z tego co ją zrozumiałam, bo nie potrafiła mówić ani po polsku, ani po angielsku, tylko po słowacku, powiedziała, że mam być przed 7 rano, na czczo. Miałam też zabrać z sobą zaświadczenie o grupie krwi, dowód osobisty, koszulę i podpaski. Zero pytań – co, jak, dlaczego. Nic. Byłam zaskoczona.

Parzy kolejną kawę i odpala papierosa od papierosa. W drogę na Słowację wyruszyli wieczorem. Jechali razem – ona i Tomek – ale jakby obok siebie. Każdy zamknięty w świecie swoich myśli. Do kliniki weszli razem, ale potem została zupełnie sama.

Nie za bardzo rozumiałam co do mnie mówią. Najpierw wzięli mnie na badanie krwi. Potem zaprowadzili do pokoju, gdzie były dwa łóżka, łazienka i duży plazmowy telewizor. W oknach były kraty. To była chyba 8 rano. Założyłam koszulę nocną i się położyłam. Próbowałam skupić się na czytaniu gazety, ale nie mogłam. Zawołali mnie na usg. To był siódmy tydzień. Zrobili też EKG. Lekarz nie zapytał czy jestem pewna, że chcę usunąć ciążę. Kazali mi wrócić do pokoju i czekać.

Ania kuli się. Kiedy leżała w klinice przyszła do niej pielęgniarka i założyła wenflon. Potem przyszła kolejna kobieta i przeprowadziła z nią rozmowę. Pytała, jaki zawód wykonuje, jakie choroby przechodziła. Typowy wywiad medyczny. Pytała, czy to będzie jej pierwszy zabieg, bo są dziewczyny, które często goszczą w klinice.

Pielęgniarka także nie zapytała czy jestem pewna. Może to i dobrze, bo nie wiem jakbym się wtedy zachowała, może uciekłabym stamtąd. Kiedy wyszła, zadzwoniła do mnie mama i zapytała, czy jak będę jechała z pracy, kupię jej warzywa. Pomyślałam: o mamo, gdybyś ty wiedziała... Nagle przyszli po mnie i zaprowadzili na salę. Lekarz podłączył mi kroplówkę i powiedział, że on mi pokiwa a potem zasnę. Zakręciło mi się w głowie i to był ostatni kontakt z rzeczywistością.

Z kącika oka Ani wymykają się łzy. Kiedy się obudziła była już w szpitalnym pokoju. Była już „po”.

Wydawało mi się, że spałam kilka sekund, kiedy się ocknęłam, sprawdziłam czy krwawię. Potem przyszła pielęgniarka zapytać jak się czuję. Czułam się fatalnie. Zadzwoniłam do Tomka, poleżałam jeszcze jakieś 1,5 godziny i poszłam się kąpać. Nie marzyłam o niczym innym, tylko o tym by już stamtąd uciec. Przyszedł lekarz, opowiedział o antykoncepcji, dał do podpisania papiery, że trzeba sprawdzić po dwóch tygodniach czy zabieg się powiódł. A gdyby nie, to oni za nic nie biorą odpowiedzialności. Przepisał tabletki i pozwolił jechać do domu.

Wybiegła z kliniki niczym z więzienia. Przytuliła się do Tomka, ale nie czuła wsparcia. Był oschły. W drodze do domu rozmawiali o planach na przyszłość. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że nie mają wspólnej przyszłości.

Wróciliśmy do domu, Tomek do siebie, ja do siebie. Później wszystko się zaczęło psuć między nami. Próbowałam kleić te pęknięcia, ale daremny trud. Niedawno się rozstaliśmy. Powiedział, że jestem wspaniałą kobietą, ale nie może ze mną być.

Ania zakrywa twarz, po której płyną łzy. Ledwo słychać co mówi.

Usunęłam ciążę, a wiem, że tylu ludzi chce mieć dzieci i nie może. Ale nie nazywajcie mnie potworem. Nie byłam w stanie sama unieść tego ciężaru.

*Imiona bohaterów reportażu zostały zmienione. Reportaż został opublikowany na łamach "Gazety Krotoszyńskiej 21 kwietnia 2012 roku.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo