Wyzwolenie Auschwitz. Wspomnienia Bogdana Kolasińskiego z Krotoszyna

Opublikowano:
Autor:

Wyzwolenie Auschwitz. Wspomnienia Bogdana Kolasińskiego z Krotoszyna - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Historia Doktor Bogdan Kolasiński z Krotoszyna - zmarł w 2014 roku w wieku 91 lat. Przeżył II wojnę światową i pobyt w hitlerowskim obozie. Został lekarzem, by ratować ludzkie życie. W ostatniej drodze towarzyszyła mu rodzina, przyjaciele, znajomi, pacjenci. Spoczął na krotoszyńskim cmentarzu. Przypominamy wspomnienia, którymi podzielił się z nami w 2007 roku.

Ponad milion osób hitlerowcy zgładzili w niemieckim nazistowskim obozie Auschwitz – Birkenau. 27 stycznia 1945 radzieccy żołnierze uwolnili 8 tys. więźniów w tym ok. 500 dzieci. Pozostałych więźniów, ponad 56 tysięcy, hitlerowcy ewakuowali wcześniej w głąb Niemiec w tak zwanym “marszu śmierci”.

Przypominamy artykuł, który ukazał się na łamach "Gazety Krotoszyńskiej" w 2007 roku. Jego bohater - doktor Bogdan Kolasiński - zmarł w 2014 roku w wieku 91 lat. Przeżył II wojnę światową i pobyt w hitlerowskim obozie. Został lekarzem, by ratować ludzkie życie. W ostatniej drodze towarzyszyła mu rodzina, przyjaciele, znajomi, pacjenci. Spoczął na krotoszyńskim cmentarzu.

Więzień numer 169682

Doktor Bogdan Kolasiński z Krotoszyna do dziś zastanawia się dlaczego to właśnie jemu dane było przeżyć. Pamięta przecież, co najmniej siedem momentów, w których powinien był zginąć.

– Ja jeszcze żyję, a prochy tylu milionów osób zostały rozsypane po polach, nie wiadomo gdzie – mówi więzień obozu Auschwitz-Birkenau oraz Sachsenhausen.

Przekroczyłam próg domu doktora Bogdana Kolasińskiego dokładnie 1 września, w rocznicę napaści Niemiec na Polskę i wybuchu II wojny światowej. Stare meble, biblioteczka, pamiątkowe kryształy i zastawa. Poczułam, jakby nade mną unosił się duch tamtych czasów. Nie zdążyliśmy jeszcze rozpocząć rozmowy, kiedy weszła kobieta z zapłakaną 2-letnią córeczką. Bogdan Kolasiński, pediatra z wykształcenia i tym razem nie odmówił pomocy. Zostałam sama, w wielkim pokoju i właśnie wtedy dotarło do mnie, kim tak naprawdę jest ten człowiek. Mimo tego, co przeżył, nie narzeka na ból, nie robi wokół siebie medialnego zamieszania, nie pozuje na heroicznego bohatera i nie wynosi się na piedestał. Leczy dzieci, które nazywa „przyszłością naszego narodu”.

Czy śmierć boli?

- Ja się zastanawiam często, jakim cudem jeszcze żyję? Jak pracowałem w zespole produkującym broń dla żołnierzy przyszli do nas Niemcy i ustawili nas pod ścianą. Jeden krzyczał po niemiecku „rozstrzelać”, drugi mówił „nicht”. Stała obok mnie młoda dziewczyna, Halinka Ludwikowska i pytała, czy umrzemy? To jej odpowiedziałem „zginiemy i niech się panna teraz modli” - wspomina Bogdan Kolasiński.

I, jak mówi, to wcale nie jest tak, jak pokazuje się w filmach, czy opisuje w książkach, że w tym momencie przemyka nam przed oczyma całe nasze życie.

– Ja miałem wtedy jakieś 20 lat i zastanawiałem się jedynie nad tym, czy taki strzał z pistoletu i śmierć bolą?

Bogdan Kolasiński wie, że w szeregach tajnych pracowników fabryki był zdrajca i to przez niego Niemcy wykryli produkcję broni.

– To był Jerzy Wojnowski, on to z zemsty zrobił. Jego matkę aresztowali i AK nie chciała jej odbić, wtedy Wojnowski chciał się odegrać i zdradził.

Na szczęście zemsta się nie udała. Kiedy do fabryki wkroczyli Niemcy, produkowana broń była już ukryta w lesie.

- Nie żal by było wtedy umrzeć, bo ja wiedziałem, że działam w słusznej sprawie. Jak nasi żołnierze mieli wygrywać bitwy, jak oni mieli entuzjazm, ale broni nie mieli. I co? Mieli iść walczyć z potężną armią gołymi rękami?

Dwóch dryblasów mnie biło

Bogdanowi Kolasińskiemu udało się wówczas przeżyć. Został jednak przewieziony do kieleckiego więzienia. Po dwóch miesiącach rozpoczęło się przesłuchiwanie.

– Oni sobie myśleli, że ja jestem najsłabszym ogniwem całego łańcucha konspiracyjnego, ale pomylili się. Dwóch dryblasów mnie biło, a ja ani nie pisnąłem w tym czasie, to ich doprowadzało do szału – mówi Bogdan Kolasiński.

Przyznaje, że udało mu się to, dzięki silnej woli.

– Ja sobie wcześniej postanowiłem, że nikogo nie wsypię i nie puszczę pary z ust, i to, że jak mnie będą torturować, nie wydam z siebie żadnego dźwięku.

Bogdan Kolasiński trafił do obozu Auschwitz-Birkenau w grudniu 1943 roku. Więzień numer 169682 musiał szczególnie wystrzegać się pewnego kapo. To był Niemiec z różowym winklem. Mogło oznaczać to tylko jedno, że ów kapo był homoseksualistą.

- Ja tego nie mogłem przeżyć. Bo ja jestem normalnym człowiekiem. Mam żonę, dzieci. A on mnie sobie uwidział jako swoją kochankę. Na mdłości mi się wtedy zbierało, jak mnie wyprowadził do jakiegoś odosobnionego miejsca. Ale nic mu nie wyszło z tych jego zamiarów – wspomina z niesmakiem więzień Auschwitz.

Bogdan Kolasiński został przeniesiony do działu DAW, gdzie zajmował się rozbiórką samolotów strąconych nad III Rzeszą. A, że warunki życia obozowego były niezwykle ciężkie zapadł na tyfus brzuszny.

– Miałem durchfallen, czyli tak zwaną biegunkę obozową. Pewnie bym na to umarł, ale moja matka wysłała mi w paczce suszone jagody.

Ale nie tylko.

- Wkładałem rękę do tej torebki i zamiast jagody wyjąłem obrazek świętej Faustyny, na dole tkwił napis „Jezu, ufam Tobie”. Na drugi dzień czułem się o wiele lepiej.

Bogdan Kolasiński miał również zapalenie otrzewnej.

– Obudziłem się pewnego dnia i oddychać nie mogłem. To mnie prześwietlili, bo w obozie rentgen był. Przywieźli go Żydzi węgierscy, którzy byli tam masowo paleni. Zrobili mi punkcję i wyzdrowiałem – przyznaje z ciągłym niedowierzaniem w swój los.

Bogdan Kolasiński uważał przez cały okres pobytu w obozie, że Niemcy są wielką potęgą przemysłową.

– Kiedy pracowałem pod ziemią, zobaczyłem jaką oni mają ogromną ilość samolotów, samochodów i bomb typu V1 i V2. Przeraził mnie ten widok. Wydawało się wtedy, że agresor jest nie do pokonania, że wojna nigdy się nie skończy. Później się okazało, że oni posiadali ten sprzęt, ale nie mieli benzyny, żeby go eksploatować odpowiednio. Na całe szczęście – dodaje z ulgą.

Stwierdza także, że decyzja Hitlera o wstrzymaniu armii idącej na Suez i zamierzającej zająć Bliski Wschód była głupotą z jego strony, jeżeli myślał o wygraniu wojny.

– Przecież wiedział, że nie mają benzyny, a jakby zajęli Bliski Wschód, to by mieli ogromne złoża ropy.

Tylko obozowy numer

Z obozu Bogdanowi Kolasińskiemu udało się uciec, kiedy transportowano więźniów w inne miejsce.

– Potem chciałem jechać pociągiem, chociaż do Ostrowa, poszedłem do kolejarza, żeby mi pozwolił za darmo jechać. Bo ja nie miałem ani pieniędzy, ani dokumentów, tylko obozowy numer.

Pokazał go kolejarzowi, ale ten pozostał nieugięty.

– Panie, taki numer, to sobie każdy może teraz wyrysować, gdzie chce - mówił do mnie.

Jednak po 10-dniowej tułaczce Bogdan Kolasiński dotarł do domu. Skończył później studia medyczne i został zaciągnięty do wojska na pięć lat.

– Oni mnie tam za karę wzięli, bo ja w żadnej partii się nie udzielałem, ani nic takiego. Jako lekarz byłem apolityczny. Moim zadaniem jest leczenie ludzi bez względu na kolor skóry, czy przekonania. Ratuje ludzkie życie – wyjaśnia doktor.

Bogdan Kolasiński żyje z nadzieją, że II wojna, była już ostatnią w historii świata.

– Musimy pogodzić się ze słowami Jana Pawła II, który mówił, że przyszłością jest cywilizacja życia, a nie cywilizacja śmierci. Europa się jednoczy, można nareszcie wszyscy zrozumieli, że trzeba skończyć z wzajemnym wyrzynaniem się.

 

                                                                                                                                                               

Niemiecki obóz Auschwitz wyzwolili 27 stycznia 1945 roku żołnierze 100 Lwowskiej Dywizji Piechoty 60 Armii I Frontu Ukraińskiego.

W walkach o wyzwolenie Auschwitz, Birkenau, Monowitz oraz miasta Oświęcimia zginęło 231 żołnierzy radzieckich.

Obóz Auschwitz powstał w 1940 roku. KL Auschwitz II – Birkenau dwa lata później.

Co najmniej 1,1 miliona ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców radzieckich i przedstawicieli innych narodów - zginęło w obozie Auschwitz.

17 stycznia 1945 r. odbył się w KL Auschwitz ostatni generalny apel 67 012 więźniarek i więźniów. Bezpośrednio po nim na rozkaz wyższego dowódcy SS i policji we Wrocławiu rozpoczęto ostateczną ewakuację więźniów. Rozpoczęły się tzw. “marsze śmierci” do obozów w głębi Rzeszy.

Auschwitz był jedynym hitlerowskim obozem koncentracyjnym, w którym wprowadzono tatuaż jako metodę oznaczania więźniów.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE