reklama
reklama

Szukał kogoś, kto zaprosi go na wigilię. Pani Zofia jako jedyna okazała mu serce

Opublikowano:
Autor:

Szukał kogoś, kto zaprosi go na wigilię. Pani Zofia jako jedyna okazała mu serce - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
16
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Wiadomości Samotny mężczyzna proszący, by ktoś zaprosił go na wigilię. Tłumy wiernych, księża, przechodnie - każdy mijał go obojętnie. Pani Zofia jako jedyna zainteresowała się jego losem i okazała mu serce. Dlaczego to zrobiła? Co nią kierowało?
reklama

„Mam na imię Michał. Wychowała mnie babcia. W tym roku umarła – zostałem sam. Boję się nadchodzącej Wigilii – nie chcę spędzić jej samotnie” - głosił napis na kartce trzymanej przez mężczyznę siedzącego pod kościołem. 

Był to dziennikarz, który chciał sprawdzić, czy w świątecznym czasie ludzie faktycznie otwierają serca, a dodatkowy talerz przy wigilijnym stole nie jest jedynie nic nieznaczącą tradycją. Reportaż z tego eksperymentu przeczytasz tutaj - KLIKNIJ. 

"Michała" mijało wiele osób - parafianie, przechodnie, nawet księża. Niestety, nikt z nich nie zainteresował się jego losem, nie porozmawiał, nie zaprosił do wigilijnego stołu. 

Nagle podeszła do niego kobieta. Podała mu paczkę. W środku czekolada, sok, jabłko. Miły i wzruszający gest. Dlaczego to zrobiła? 

Przeczytaj rozmowę z panią Zofią, która jako jedna z nielicznych zainteresowała się losem chłopaka, który siedział pod kościołem i pragnął, by ktoś zaprosił go na wigilię. Przyniosła mu paczkę. Sama Wigilię spędza samotnie. Co nią pokierowało niedzielnego poranka?

Co sprawiło, że wróciła pani do tego chłopaka siedzącego pod kościołem?

Wychodziłam z kościoła i zauważyłam tego chłopca. Trzeba mieć serce, a nie kamień. Ja sama nie mam wiele - korzystam z pomocy, więc takiej pomocy też udzieliłam. Po części to, co dałam temu chłopcu było ode mnie, po części od zięcia – bo czekolada od niego była. Był napoik, jabłuszko. To było dziecko, ono nie powinno żebrać. Ja też sama spędzam święta i przyjęłabym każdą osobę, która zapukałaby do drzwi. Mam rodzinę. Oni o mnie pamiętają, ale mieszkają poza krajem.

Przeczytała pani to, co chłopak miał napisane na kartce?

Tak przeczytałam. Że ma na imię Michał, że wychowywała go babcia. Obecnie nieżyjąca. To jest los losowi podobny. Ja mam dwie córki – jedna mieszka w Berlinie, druga w Londynie. Dziesięć lat temu wyjechały za chlebem. I mam wnuczkę, która nie ma ojca… Bo już nie żyje.

Czyli doskonale rozumiała pani sytuację tego chłopaka?

Tak. Ja chciałabym córki ściągnąć tu do Polski, ale nie ma tu tego fundamentu, nie ma podstawy. Bo żeby była rodzina musi być dom – dom własny. Ja wychowywałam się z ośmiorgiem rodzeństwa. Obecnie ojciec nie żyje, mama mieszka u młodszego rodzeństwa. A ja tu sama.

Została pani sama?

Tak.

Pani rodzeństwo i mama gdzie mieszkają?

Siostry mieszkają w całej Polsce. Jest jedna siostra, która mieszka niedaleko, ale bliższego kontaktu nie utrzymujemy. Ona ma chorego męża. A mama nad morzem, bo miała problemy z astmą, ale jak przyjedzie, to zawsze drzwi są otwarte. Ja mogę spać nawet na podłodze. Może zostać przy mnie. Ale na siłę nikogo nie zatrzymam.

Jak pani sądzi, dlaczego inni ludzie nie pomogli temu chłopakowi?

Na pewno wszyscy go widzieli. Mi się zrobiło bardzo przykro, gdy go zobaczyłam. Przyszłam do domu rozebrałam się i uchyliłam okno. Bo tu z mojego okna było go dobrze widać. Na dworze robiło się coraz zimniej i tak sobie pomyślałam, mam przecież termos. Dałabym mu nakrętkę ciepłej wody, żeby się napił, ale wtedy ktoś pewnie bardziej zwróciłby uwagę.

Wigilię spędzi pani samotnie?

Tak. Córki moje zajrzą w drugie święto, bo Wigilię spędzą w Berlinie. Ja po prostu nie mam warunków, ale mam czysto, ja się nie wstydzę.

To nie są pierwsze święta, które spędzi pani sama?

Nie, to już moje czwarte takie święta.

Ciężko pewnie pani jest spędzać samej wigilię?

Bardzo blisko mam kościółek. Jest tam dużo ludzi i to mi daje siłę - a wiara przenosi góry. Ja jestem bardzo praktykującym katolikiem. Bardzo lubię śpiew, modlitwę. Ja chodziłam na religię i to teraz procentuje, bo nie wszyscy umieją pieśni adwentowe czy postne. Ja mam odwagę, żeby głośno wyznawać wiarę. Ja się tego nie wstydzę. Mi to nie przeszkadza, czy ktoś patrzy, czy ktoś słucha. To nie ma dla mnie znaczenia. Po prostu należy być sobą.

Wraca pani myślami do tych wigilii z dzieciństwa?

Oczywiście. Zawsze rodziców prosiliśmy o to, by była choinka. Bo jakie to prezenty miały być, jak nas było dziewięcioro i był tata, mama i babcia? Jak apostołów – dwunastu nas przy stole zasiadało. Na choince zawieszaliśmy cukierki owocowe – w ładnych papierkach i pierniczki. Mama piekła je dwa, trzy tygodnie wcześniej, żeby zyskały na kruchości. Choinkę ubieraliśmy łańcuchami zrobionymi w szkole, bo bombek nie było. I raz na tej choince znalazł się szpikulec. Chyba gdzieś mama go kupiła, ale szybko się zbił, bo nas po prostu było za dużo. Każdy złapał tę choinkę. No i w którymś momencie się zbił.

A co było na wigilijnym stole?

Zawsze była kopa ziemniaków czy fasoli i dla każdego rybka.

Od czego pani zaczyna przygotowania do wieczerzy?

Przygotowuje się cały dzień, od samego rana. Ale zaczynam od tego, że powinno być napalone. Napalone w pokoju, w kuchni. Ponieważ to „rodzinne ciepło” musi być. Jeżeli mnie stać - to domowym sposobem mam i makiełki, i pierożki, i kluseczki, i ziemniaczki, i zupę grzybową. Kiedyś babcia suszyła owoce i do tego potem był makaronik. Nie była to zupka smakowo dobra, ale w tradycji ona się musiała utrzymywać. Na stole musi pojawić się chleb i sól – żeby te potrawy były pobłogosławione: Panie Boże pobłogosław nas i te dary, które spożywać będziemy. Można postawić krzyż, można zapalić świece. Powinno być światło na wzór tego, że się kocha ludzi, że oddaje się to ciepło innym ludziom. I ten chlebek, jak się już spróbuje z tą solą, to należy przystąpić do wieczerzy. I jeszcze jedno. Nie wolno od wieczerzy dochodzić, jeżeli zapomni się jakiejś łyżki to trzeba ja przełożyć od siebie, a nie odchodzić od stołu, żeby człowiek w przeciągu roku nie był taki zabiegany.

Zasiadając do stołu śpiewa pani kolędy?

Prawie każde znam i śpiewam.

A opłatek? Nie ma się pani z kim przełamać…

Sama się łamie. Dzieciom z początkiem grudnia wysyłam razem kartką. I czy by one przyjechały czy nie, to zawsze sobie życzenia składamy.

Gdyby ktoś zapukał do pani drzwi w wigilijną wieczór, to otworzy je pani?

Oczywiście, bo trzeba. Jedynie, gdyby był to człowiek pijany, to należałoby zwrócić uwagę. Ale każdemu należy otworzyć i zapytać, o co chodzi. I zaprosić, jeżeli jest to ten moment na wigilię. Jeżeli ktoś wejdzie, to ma być to nakrycie dodatkowe.

A zdarzyło się pani, że ktoś niespodziewany zapukał do drzwi w Wigilię?

Tak. Było to w Bobrownikach. Do męża przyszedł starszy pan, nawet mu za jakąś pracę fizyczna kaczkę pod pachą przyniósł. Była tak pospiesznie obrana, bo ona nie była jeszcze nawet opalona. Ale chciał mu sprawić radość i właśnie ją przyniósł. My go do stołu zaprosiliśmy.

Był samotny?

Nie wiem. Wiem tylko tyle, że dzieci miał. Ale czy w tym roku był sam, nie zapytałam, bo to nie było istotne w tym momencie. W zasadzie nie należy za dużo wypytywać. Po prostu usiadł z nami do stołu.

Tęskni pani za tą wigilią, gdy były z panią dzieci?

Jak dziewczynki były młodsze, to ja Wigilię bardzo lubiłam, teraz też lubię, no, bo samotność jest, jaka jest, ale ze wszystkim należy się pogodzić. Pamiętam, że wstawałam o 4 rano i do godziny 9 wszystko było już gotowe. Wstawiane były tylko ziemniaczki. I my bez stresu, bez nerwów zasiadaliśmy do stołu. I wszędzie zdążyliśmy.

Wtedy nie było ważne, co było na stole, czy były prezenty?

Tak. Bo najważniejsze było zdrowie. Człowiek patrzył na te dzieci, że są zdrowe, że są szczęśliwe… Ale losy się tak toczą jak się toczą…

Pani się nie poddaje?

Nie, bo nie można się poddawać. Ale ile można mieć tego optymizmu w sobie. Pytam ile?

 

 

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama