Paweł Pawlak przeprosił. Ale nie poprzestał na tym, tylko dorzucił kilka nowych uwag pod adresem rządzącego gminą. Zrobiło się małe zamieszanie. - W końcu przeprosił mnie pan, czy nie? – zwrócił się wójt do rajcy. - No tak, przeprosiłem – odparł Pawlak.
Zaczęło się od słów krytyki z ust radnego Pawła Pawlak. Oceniając pracę komisji rewizyjnej oznajmił, że na spotkaniu „działy się cyrki” – o czym pisaliśmy już na naszych łamach. Na co wójt oznajmił, że cyrki to wyprawia sam radny. - Powiem tylko o jednym cyrku – o pańskim zarzucie, jakobym zabronił mieszkańcowi posesji przy Krotoszyńskiej otworzyć cukierni, ciastkarni, czy czegoś takiego – mówił gospodarz gminy. I dodał. - Jeżeli się pan nie zreflektuje i publicznie mnie nie przeprosi, to skieruję sprawę dalej. Jednocześnie wójt przypomniał, że nikomu nie może zabronić prowadzenia działalności gospodarczej. Podał też, że w gminie 224 osoby prowadzą swój biznes i żadna z nich nie występowała do niego o zgodę – bo taka procedura nie obowiązuje.
Czas do sesji
Rajca spuścił wówczas z tonu. - Może była mowa nie o pozwoleniu, a o wniosku – odparł Paweł Pawlak. Ale wójt nie krył zdenerwowania. - Proszę mi tę osobę postawić i niech mi to powie. Jeśli nie, to proszę się publicznie z tego wycofać. Mam dosyć oszczerstw z pana strony pod moim adresem. Najpierw zarzucał mi pan, że zabrałem sołtysowi Rozdrażewa ziemię. A okazało się, że sam pan na zebraniu wiejskim nad tym głosował – przypomniał Pawlakowi wójt. I dał radnemu czas na publiczne wycofanie się z oskarżeń do kolejnej sesji. Kiedy ta nadeszła zaczął. - Oczekuję na ustosunkowanie się pana Pawlaka do zarzutów, jakobym komuś utrudniał założenie czy prowadzenie działalności gospodarczej. Nie wystarczy na kolejnej sesji się nie odzywać i liczyć, że sprawa przyschnie – zwrócił się do rozdrażewskiego samorządowca Mariusz Dymarski.
„Ja bym przeprosił, ale...”
Wywołany do odpowiedzi Paweł Pawlak przemówił. - Panie wójcie, ja bym pana przeprosił – zaczął. - Jeżeli przejdzie wniosek, który złożyliśmy – o przeprowadzenie zewnętrznej kontroli w naszej gminie. I ta kontrola wyjdzie wspaniale i nie będzie żadnych zastrzeżeń, wyjdę na środek i przeproszę pana. A jeżeli nie będzie takiej kontroli, albo wyjdą jakieś błędy, to za co ja mam przepraszać? – pytał rajca. I rozsierdził tym Dymarskiego. – Nie kwestionuję pana zarzutów, że coś jest nie tak. Pan publicznie powiedział, że ja komuś uniemożliwiłem prowadzenie działalności gospodarczej. I proszę o sprostowanie tego i przeproszenie. Jeżeli się tego nie doczekam, rozpocznę procedurę prawną. Jeżeli już zlecę przygotowanie pisma przedprocesowego, to się nie wycofam – ostrzegał wójt.
„Mogę przeprosić”
Rajca może „czując” widmo procesu, w końcu nieco zmiękł. - Zajmuje się pan takimi prostymi sprawami. Są w naszej gminie ważniejsze sprawy. Może ktoś coś powiedział, może coś źle ja powiedziałem. Mogę pana przeprosić i przepraszam – oznajmił Pawlak. Ale nie poprzestał tylko na przeprosinach, wyartykułował kolejne zarzuty. - Nie wspomniał pan, że byliśmy na wizytacji naszej remizy. Przecież to jest zabytek. Byliśmy na wizytacji w przedszkolu: jednym, drugim. Dlaczego nie wizytowaliśmy prywatnego przedszkola? Może zamiast budować nowe, które kosztuje dużo pieniążków, lepiej otworzyć drugie prywatne? - rzucił Pawlak. I znów podniósł wójtowi ciśnienie. - Nie wiem dlaczego pan tylko słyszy to, co pan chce słyszeć. Wizytowaliśmy te obiekty, które zaproponowaliście do wizytacji podczas pracy komisji. Gdybyście zaproponowali, moglibyśmy wystąpić do prowadzącej przedszkole niepubliczne o możliwość wizytacji, bo to nie jest nasza jednostka i nie prowadzimy nad nią nadzoru – odpowiedział Dymarski. - A czemu tam nie być, czemu się nie przejść – nie odpuszczał radny. - No przecież tak przyjęliście w planie prac komisji! Czy wy macie amnezję? Czy ja mam deja vu - nie wytrzymał wójt. I aby uciąć dyskusję zapytał jeszcze raz. - W końcu przeprosił mnie pan, czy nie? - No tak, przeprosiłem – wycedził Paweł Pawlak