reklama

Pasje: Podróżnik marzący emeryturze na Morawach

Opublikowano:
Autor: Redakcja

Pasje: Podróżnik marzący emeryturze na Morawach - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook
Wiadomości

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj” – to motto zaczerpnięte z Marka Twaina, którym Robert Radajewski z Biadek zdaje się kierować od zawsze. Uwielbia podróżować – na wodzie i lądzie, jachtem i rowerem przemierza świat.

Robert Radajewski należy do Polskiego Towarzystwa Turystyczno Krajoznawczego, ale mówi sam o sobie, że nie jest „zbieraczem odznak”. Kraj przemierzył wzdłuż i wszerz. - Robię to dla siebie, a nie dla statystyk – przyznaje. A jak wyglądają jego wyprawy wakacyjne?

- Trzy lata temu byliśmy na Kaszubach. W zeszłym roku zwiedzaliśmy Podlasie. A w tym roku postanowiliśmy się wybrać w Bieszczady. Wróciłem tam po dwudziestu latach i zabrałem ze sobą syna i z nim się tam włóczyłem. Pokazuję mu świat podróżnika od dziecka. Podróżowanie spodobało mi się już w dzieciństwie. Pierwsze wyjazdy na kolonie wyzwoliły we mnie ciekawość świata i zwiedzania. Jak podrosłem, to zacząłem tą pasję realizować – opowiada mieszkaniec Biadek.

W jaki sposób zwiedza miejsca, do których się wybiera? W ostatnich latach głównie rowerowo.

- Na Kaszubach jest wspaniale rozwinięta sieć ścieżek rowerowych. Połączone jest w ten sposób kilka gmin. Z perspektywy jednośladu można zwiedzić cały tamten region. Jedna z fajniejszych ścieżek rowerowych w Polsce. Niestety, patrząc na tamtą sieć ścieżek, trzeba przyznać, że w okolicach Krotoszyna nie ma ich w ogóle. Daleko nam jeszcze do Kaszub, ale mam nadzieję, że to się będzie powolutku poprawiało – opowiada podróżnik-turysta.

Mówi, że podczas wypraw rowerowych po Polsce zdarzało mu się pokonywać po 100-150 kilometrów dziennie. - Urlopy są krótkie, więc trzeba zwiedzić i zobaczyć jak najwięcej dopóki jest czas – śmieje się nasz rozmówca.

Ale we wcześniejszych latach pan Robert sporo pływał jachtami. Jest do dziś członkiem Jacht Klubu w Ostrowie Wielkopolskim. Dzięki temu zaliczył kilkanaście wypraw na pełnym morzu. Morze Północne, Bałtyk, Cyklady, norweskie fiordy – to tylko niektóre z kierunków rejsów jakie odbył. - Na pełnym morzu cokolwiek by się nie wydarzyło, jest traktowane w kategoriach niesamowitej przygody. Każdemu polecam poczuć na własnej skórze jak to jest być wilkiem morskim – radzi Robert Radajewski.

Angażuje się też w krotoszyńskie inicjatywy PTTK, jak choćby słynna Krotoszyńska Setka Rowerowa. A gdy wybiera się na urlop z rodziną, to zawsze stara się być jak najbliżej kultury i ludzi, którzy żyją w danym regionie. W ten sposób poznaje ich zwyczaje, a oni pokazują mu piękne zakątki i uchylają rąbka tajemnic o swoich małych ojczyznach. Gdy jeździ po kraju rowerem, to noclegów szuka w pensjonatach czy stanicach górskich. Zdarzało mu się także nocować w stadninie koni. - Oczywiście nie na sianie – żartuje. Poza polskimi zakątkami szczególnie podobają mu się czeskie Morawy.

- Chciałbym tam wrócić jako turysta. A moim największym marzeniem jest spakować się, gdy będę już na emeryturze i wyprowadzić się tam na stałe. Nasi południowi sąsiedzi są wspaniałymi ludźmi - ciepłymi, przyjaznymi, otwartymi. Nie dzieli nas wielka odległość, a jednak mentalnie to przepaść. Mają piękna przyrodę, kuchnię i są super nastawieni do obcokrajowców. No i jest jeszcze jeden bardzo przyjemny i przyziemny aspekt, który kusi mnie, żeby zamieszkać na Morawach. Są to winnice. Można tam wędrować od piwnicy do piwnicy i kosztować ich znakomitego wina – śmieje się 46-letni biadkowianin.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo