Współtworzył kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt zespołów muzycznych – głównie rockowych. Ukazało się już pięć płyt, na których udzielał się muzycznie, a na horyzoncie jest kolejny krążek. Oto Jarosław Reising z Krotoszyna.
„Górna Volta”, „Synteza”, „BuJambi”, czy „Skippers” to tylko niektóre projekty, w jakich maczał palce krotoszynianin Jarosław Reising. Muzyka to u niego niemal tradycja rodzinna. W ognisku muzycznym, w którym pracowała jego babcia, pan Jarosław nauczył się grać na skrzypcach.
- To mało rockowy instrument. Ale później już sam nauczyłem się grać na gitarze klasycznej. Kocham rocka, ale mam o wiele szersze spektrum zainteresowań muzycznych. Nieobce mi są jazz i folk, a także alternatywny rock – mówi Jarosław Reising.
Na początku lat 90-tych powstał zespół Skippers, który z rockowym zacięciem grał muzykę żeglarską. Nasz rozmówca odnalazł się w klimatach marynistycznych, choć nie grał tam ani na skrzypcach, ani na gitarze.
- W Skippersach grałem na mandolinie. Graliśmy ładnych parę lat, a w 1996 roku wydaliśmy płytę „Ballady żeglarskie”, a w 2000 roku ukazała się nasza druga płyta. Potem mieliśmy przerwę i niedawno zagraliśmy ze sobą podczas koncertu charytatywnego w krotoszyńskim kinie – opowiada krotoszynianin.
Ze względu na obowiązki zawodowe muzycy grywają wspólnie dla przyjemności tylko gdy uda im się zgrać w wolnym terminie.
Dla krotoszyńskiego rockmana nie tylko muzyka jest ważna. Liczy się też tekst i przesłanie. I z tej potrzeby zrodziła się kolejna formacja, w której Jarosław Reising zostawił swój ślad. „Scena prezentacji” - bo tak nazywał się projekt funkcjonujący przy Krotoszyńskim Ośrodku Kultury, skupił w składzie kilku muzyków z lokalnego środowiska. - Inspirowaliśmy się poezją śpiewaną. Tworzyliśmy krótkie formy teatralne. Zespół liczył osiem osób, w tym kilku wokalistów, ja też byłem jednym z nich – opowiada muzyk. Piosenka aktorska do tekstów Juliana Tuwima zaowocowała kolejną płytą, na której słychać Jarosław Reisinga. „Scena prezentacji” występowała na cyklu koncertów nazwanych Zamkowe Spotkania. - Graliśmy w Olsztynie, Zakopanem, a nawet na jednej z prób reaktywowania festiwalu w Jarocinie. Zresztą w latach 90-tych próbowaliśmy sił w konkursie kapel do jarocińskiego festiwalu. Gwiazdami tamtego wydarzenia byli Muniek Staszczyk z T Love i Kult. Piękne czasy – wspomina Jarosław Reising.
Frank Zappa, Al di Meola, Pink Floyd, Dead Kennedy's, Dead Can Dance, – to zespoły, które inspirowały Jarosława Reisinga w latach 80-tych.
- Z polskiej sceny muzycznej to od zawsze lubiłem Voo Voo, a dziś cenię wszystkich Waglewskich. Nieodmiennie lubię Kult, który miałem okazję poznać na jarocińskich festiwalach. Wtedy słuchałem też Izraela, Porter Band. Potem była epoka Hey. Z nowości polskiej sceny muzycznej lubię zespół Taboret. Jest dużo nowych, fajnych projektów, których lubię posłuchać albo się nimi inspirować – mówi muzyk.
A czym jest dla niego muzyka? - Odskocznią od rzeczywistości. Daje możliwość realizacji młodzieńczych marzeń – przyznaje Jarosław Reising, który zawodowo zajmuje się grafiką komputerową. - Mało rockandrollowy zawód, a muzyka daje odetchnąć od codziennych trosk – podsumowuje krotoszynianin.