Ultramaraton "Bałtyk Bieszczady Tour 2020 - 1008 km non stop", to najbardziej popularnym tego typu wyścig w Polsce. W jego tegorocznej odsłonie wzięło udział ponad 300 zawodników. Na jego starcie stanął także krotoszyński kolarz Krzysztof Kubik i wykręcił bardzo dobry wynik. W kategorii open zajął wysokie 8 miejsce.
Był to dopiero drugi mój start w BBT w życiu. Nie można się więc równać z niektórymi doświadczonymi zawodnikami, którzy startowali tam już po raz 12. Z wyniku jestem bardzo zadowolony. Czas sprzed dwóch lat poprawiłem o prawie cztery godziny. Na trasie czułem się wyśmienicie - przyznaje Krzysztof Kubik.
Krotoszyński cyklista 1022 km, bo tyle dokładnie wynosiła długość trasy, przejechał w 41 h 36 min. Kolarze startowali w Świnoujściu, by po morderczej walce z setkami kilometrów, ostatecznie dotrzeć w Bieszczady, do Ustrzyk Górnych.
Sama jazda pochłonęła 37 h 25 min., reszta to były obowiązkowe postoje na punktach kontrolnych, gdzie należało podbić pieczątkę na karcie uczestnika. Można też było zjeść ciepły posiłek i gdzieniegdzie skorzystać z miejsca do spania - wyjaśnia krotoszyński kolarz.
Kolarze startowali co pięć minut, w 6-osobowych grupach. Te były ułożone zgodnie z rankingiem Pucharu Polski w ultramaratonach. Krzysztof Kubik wystartował w sobotę, w trzeciej grupie, o 7:10 z przeprawy promowej.
Od samego startu padał bardzo mocny deszcz. Kolarze zmagali się więc nie tylko z długą trasą, ale również z trudnymi warunkami atmosferycznymi. Dodatkowo wielu kolarzy łapało "defekty”. Mnie na szczęście one ominęły. Natomiast jazda nocą przyniosła lekki oddech od deszczu, ale ten ponownie pojawił się już następnego dnia rano. Na dobre deszcz odpuścił za Sandomierzem w okolicach Łańcuta. Wtedy było już późne popołudnie - wspomina Krzysztof Kubik.
Jadąc w grupie, Krzysztof Kubik odjechał samotnie na 180 km przed finiszem i z każdym kilometrem powiększał przewagę nad swoimi kompanami z grupy, która ostatecznie wyniosła około 1.5 h. Krotoszyński kolarz do mety dojechał w nocy o 00:46.