Sygnalizacja świetlna – z założenia – jest po to, by upłynnić ruch na drogach. Kamera z czujnikiem ruchu dodatkowo ma usprawnić przejazd przez skrzyżowanie i „włączać” zielone światło wtedy, gdy jest taka konieczność.
Jednak ta zamontowana na skrzyżowaniu Pukackiego z Raszkowską w Krotoszynie swojej roli nie spełniała.
- Korek był straszny, bo zielone światło włączało się tylko na chwilę, góra dwa samochody zdążyły z Pukackiego wyjechać i znowu się czerwone włączało. I trzeba było stać - alarmują kierowcy.
Dlatego też Powiatowy Zarząd Dróg w Krotoszynie postanowił problem rozwiązać. I wezwał serwisanta, który miał przestawić czas działania sygnalizacji. Tak, by na zielonym świetle z Pukackiego dało radę wyjechać nie dwóch, a nawet ośmiu kierowców.
- Przyjechał serwisant i przy nas wyregulował kamerę. Dzięki temu zwiększyła się częstotliwość wyjazdu z Pukackiego i nie ma problemu, by teraz 7 czy 8 samochodów wyjechało – wskazuje Krzysztof Jelinowski, szef drogowców w powiecie.
Podkreśla jednak, że to, czy ruch zostanie upłynniony, zależy tak naprawdę od kierowców. A z ich czujnością na skrzyżowaniu bywa różnie.
- Gdy byliśmy na miejscu, to patrzyliśmy jak kierowcy wyjeżdżają z tego skrzyżowania. Zdarzali się i tacy, którzy podjechali pod sygnalizator i zaczynali np. bawić się komórką. Światło zmieniło się na zielone, a oni nie zauważyli. I ruch blokowali – obrazuje Krzysztof Jelinowski.