W drzwiach do toalety w koźmińskim urzędzie miejskim zamontowano zamek. Teraz każdy interesant za potrzebą musi poprosić o klucz. Dlaczego?
- Sprawa jest trochę mało pachnąca – zaczął Hieronim Gabryelczyk, szef komisji społecznej koźmińskiej rady. Zwrócił uwagę pozostałym rajcom na problem, z jakim spotkał się jeden z mieszkańców podczas wizyty w urzędzie miejskim. - Był chory. Poprosił o klucze do ubikacji. Pani mu odpowiedziała, że toaleta publiczna jest na mieście. Nie będę komentował jego drogi, w każdym razie miał kłopot – obrazował radny. I pytał ze zdziwieniem. - Czy naprawdę konieczne jest zamykanie tej toalety?
Jak się okazuje, zamek w drzwiach zamontowano, bo z toalet częściej niż urzędnicy i interesanci korzystały osoby z zewnątrz. Z czasem stało się to uciążliwe.
- Było to już nagminne i wręcz nie do zaakceptowania, że sporo osób – nie mówię tu o ludziach, którzy czują potrzebę skorzystania z toalety – ale o tych, którzy „pilnują rynku” czy przesiadują na rynku, łazienkę tu sobie zrobili – tłumaczył Maciej Bratborski, włodarz miasta.
Jak mówił, zdarzało się, że z wc znikały świeżo przyniesione rolki papieru toaletowego, czy przez dłuższy czas z niezakręconego kranu lała się woda.- Uznaliśmy, że nie można pozostawiać toalety otwartej. Natomiast każda osoba, która przyjdzie do urzędu, będzie chciała skorzystać, może poprosić o klucz np. w punkcie informacyjnym – podkreślił Maciej Bratborski.Hieronim Gabryelczyk pytał więc dlaczego jego znajomy został tak potraktowany, choć załatwiał sprawę w urzędzie. Burmistrz rozłożył ręce i przyznał, że tylko się domyśla jaki mógł być powód.
- Wielokrotnie widziałem jak osoby korzystały z uprzejmości pani w punkcie informacyjnym i otrzymywali klucz. Być może ktoś był na zastępstwie w okresie urlopowym i nie był zorientowany, że w punkcie są klucze – odparł burmistrz.
