reklama

Dzień Dziadka. "Każda chwila z wnukami, jest jak dar od losu".

Opublikowano:
Autor:

Dzień Dziadka. "Każda chwila z wnukami, jest jak dar od losu". - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Jest szczęśliwym dziadkiem dwuletniego Dominika i sześcioletniej Liliany. Jednak na co dzień jego serce przeszywa smutek, bowiem obie pociechy mieszkają z rodzicami w Irlandii Północnej. Dlatego, jak sam mówi, każda spędzona z nimi chwila, zarówno dla niego, jak i żony Elżbiety, jest na wagę złota. O kim mowa? O Andrzeju Kasprzaku, byłym szefie zdunowskich policjantów, który zdradza, jak krótko przed emeryturą, został dumnym dziadkiem.Wielu mieszkańców gminy Zduny pamięta go jako postawnego, zdecydowanego a jednocześnie wykazującego się niebywałym spokojem, wieloletniego ?szeryfa? posterunku policji w Zdunach. Od dwóch lat Andrzej Kasprzak, cieszy się z zasłużonej emerytury. Zanim jednak w zacne miejsce odstawił wieszak z mundurem i zaczął korzystać z życia emeryta, cieszył się z narodzin wnuczki Liliany. - To było ponad 6 lat temu, kiedy dowiedziałem się, że zostanę dziadkiem. Poinformowano mnie o tym telefonicznie. Pamiętam jak dziś, byłem wtedy na szkoleniu. W życiu nie przypuszczałem, że wiadomość o nadchodzącym nowym członku rodziny może człowieka wprawić w takie zakłopotanie. W jednym momencie człowiek zmuszony jest do frasunku a z drugiej strony przechodzi przez niego impuls radości i pozytywnego myślenia ? wspomina Andrzej Kasprzak ze Zdun.Radość z narodzin wnuczkiRadość z narodzin wnuczki, jak mówi, jest nie do opisania. - Liliankę miałem okazję zobaczyć zaraz na drugi dzień po jej przyjściu na świat. Trzymając kruszynę na rękach czułem wzruszenie i radość. Miałem łezki w oczach. Może to zabawnie wygląda, jak kawał chłopa ryczy, ale wtedy szczęście i duma z bycia dziadkiem, w cuglach wygrały z męskim ego ? mówi mieszkaniec Zdun. Później przez kilka miesięcy wspólnie z żoną Elżbietą oraz rodzicami Liliany, żyli pod jednym dachem, w bloku przy Placu Skargi w Zdunach. - To jest coś niebywałego móc obserwować na co dzień jak taki mały skrzat rośnie. Zaczyna gaworzyć. Interesować się światem ? mówi ze wzruszeniem pan Andrzej. I tak sielanka trwała kilka miesięcy.?Migiem śmigaliśmy do Royal Hospital?Później rodzice Liliany zadecydowali, że wyemigrują do Irlandii Północnej, by tam ułożyć sobie życie. - Tam mają pracę. Poukładane życie. Oczywiście nie bez trosk i problemów, bo te każdego dotykają. Natomiast u nas od tamtego czasu tęsknota przeplata się z polowaniem na tanie bilety lotnicze i radością, że wreszcie wsiądzie się do samolotu i poleci do Belfastu ? przyznaje były szef zdunowskich policjantów. W 2015r. tęsknota się spotęgowała, bowiem na obczyźnie dziadkom Kasprzakom narodził się wnuk Dominik. - Liliana mówi, że jest podobny do mnie, bo kompletnie łysy ? żartuje z dumą pan Andrzej. Cieszy się też, że był u córki, kiedy rodził się Dominik. - Przyszedł na świat w Wielką Sobotę Świąt Wielkanocnych. Natomiast pod koniec marca poleciałem do Belfastu, by pomóc córce. Pamiętam ten okres przygotowywania do świąt. Szykowanie potraw. Lubię gotować, więc była to frajda dla mnie. Natomiast w Wielką Sobotę córka dostała bóle i migiem śmigaliśmy do Royal Hospital Belfast. Tego samego dnia Dominik był już na świecie, a ja święta spędziłem praktycznie z wnuczką, a później kolejne 1.5 miesiąca pomagałem w opiece nad obojgiem wnucząt, bo córka miała problemy ze zdrowiem ? wspomina zdunowianin.Błogosławiony SkypeBy zagłuszyć smutek spowodowany brakiem wnucząt w ojczyźnie, państwo Kasprzakowie starają się jak najczęściej podróżować na Wyspy Brytyjskie. - Od czasu, kiedy dzieciaki wyjechały, latamy tam kilka razy w roku wspólnie z żoną albo osobno. Natomiast w ubiegłym roku oni przyjechali do nas na wakacje letnie ? mówi mieszkaniec Zdun. Za to każda wizyta dziadków, to okazja do spędzania chwil z wnuczętami. - Każda chwila pobytu z wnukami w sytuacji, kiedy nie masz możliwości przebywania z nimi na co dzień, jest jak dar od losu. Ostatnio z Lilą lepiliśmy cuda z masy solnej. Splotłem jej też gumę i uczyłem skakać. A jaka była moja radość, kiedy okazało się, że zupełnie nie zna tej zabawy, a tu wyszło, że dziadek nauczył ? śmieje się Andrzej Kasprzak. A jaką ma receptę na tęsknotę związaną z rozłąką z wnuczętami? - Takiej chyba nie ma, ale niech Bóg błogosławi tym, co wymyślili Skype. Jest to taka namiastka bycia razem, kiedy można się zobaczyć. Dzięki technice możemy śledzić jak wnuczka pisze literki, czyta, maluje czy jak się bawi z braciszkiem ? podsumowuje pan Andrzej.

Jest szczęśliwym dziadkiem dwuletniego Dominika i sześcioletniej Liliany. Jednak na co dzień jego serce przeszywa smutek, bowiem obie pociechy mieszkają z rodzicami w Irlandii Północnej. Dlatego, jak sam mówi, każda spędzona z nimi chwila, zarówno dla niego, jak i żony Elżbiety, jest na wagę złota. O kim mowa? O Andrzeju Kasprzaku, byłym szefie zdunowskich policjantów, który zdradza, jak krótko przed emeryturą, został dumnym dziadkiem.Wielu mieszkańców gminy Zduny pamięta go jako postawnego, zdecydowanego a jednocześnie wykazującego się niebywałym spokojem, wieloletniego „szeryfa” posterunku policji w Zdunach. Od dwóch lat Andrzej Kasprzak, cieszy się z zasłużonej emerytury. Zanim jednak w zacne miejsce odstawił wieszak z mundurem i zaczął korzystać z życia emeryta, cieszył się z narodzin wnuczki Liliany. - To było ponad 6 lat temu, kiedy dowiedziałem się, że zostanę dziadkiem. Poinformowano mnie o tym telefonicznie. Pamiętam jak dziś, byłem wtedy na szkoleniu. W życiu nie przypuszczałem, że wiadomość o nadchodzącym nowym członku rodziny może człowieka wprawić w takie zakłopotanie. W jednym momencie człowiek zmuszony jest do frasunku a z drugiej strony przechodzi przez niego impuls radości i pozytywnego myślenia – wspomina Andrzej Kasprzak ze Zdun.Radość z narodzin wnuczkiRadość z narodzin wnuczki, jak mówi, jest nie do opisania. - Liliankę miałem okazję zobaczyć zaraz na drugi dzień po jej przyjściu na świat. Trzymając kruszynę na rękach czułem wzruszenie i radość. Miałem łezki w oczach. Może to zabawnie wygląda, jak kawał chłopa ryczy, ale wtedy szczęście i duma z bycia dziadkiem, w cuglach wygrały z męskim ego – mówi mieszkaniec Zdun. Później przez kilka miesięcy wspólnie z żoną Elżbietą oraz rodzicami Liliany, żyli pod jednym dachem, w bloku przy Placu Skargi w Zdunach. - To jest coś niebywałego móc obserwować na co dzień jak taki mały skrzat rośnie. Zaczyna gaworzyć. Interesować się światem – mówi ze wzruszeniem pan Andrzej. I tak sielanka trwała kilka miesięcy.„Migiem śmigaliśmy do Royal Hospital”Później rodzice Liliany zadecydowali, że wyemigrują do Irlandii Północnej, by tam ułożyć sobie życie. - Tam mają pracę. Poukładane życie. Oczywiście nie bez trosk i problemów, bo te każdego dotykają. Natomiast u nas od tamtego czasu tęsknota przeplata się z polowaniem na tanie bilety lotnicze i radością, że wreszcie wsiądzie się do samolotu i poleci do Belfastu – przyznaje były szef zdunowskich policjantów. W 2015r. tęsknota się spotęgowała, bowiem na obczyźnie dziadkom Kasprzakom narodził się wnuk Dominik. - Liliana mówi, że jest podobny do mnie, bo kompletnie łysy – żartuje z dumą pan Andrzej. Cieszy się też, że był u córki, kiedy rodził się Dominik. - Przyszedł na świat w Wielką Sobotę Świąt Wielkanocnych. Natomiast pod koniec marca poleciałem do Belfastu, by pomóc córce. Pamiętam ten okres przygotowywania do świąt. Szykowanie potraw. Lubię gotować, więc była to frajda dla mnie. Natomiast w Wielką Sobotę córka dostała bóle i migiem śmigaliśmy do Royal Hospital Belfast. Tego samego dnia Dominik był już na świecie, a ja święta spędziłem praktycznie z wnuczką, a później kolejne 1.5 miesiąca pomagałem w opiece nad obojgiem wnucząt, bo córka miała problemy ze zdrowiem – wspomina zdunowianin.Błogosławiony SkypeBy zagłuszyć smutek spowodowany brakiem wnucząt w ojczyźnie, państwo Kasprzakowie starają się jak najczęściej podróżować na Wyspy Brytyjskie. - Od czasu, kiedy dzieciaki wyjechały, latamy tam kilka razy w roku wspólnie z żoną albo osobno. Natomiast w ubiegłym roku oni przyjechali do nas na wakacje letnie – mówi mieszkaniec Zdun. Za to każda wizyta dziadków, to okazja do spędzania chwil z wnuczętami. - Każda chwila pobytu z wnukami w sytuacji, kiedy nie masz możliwości przebywania z nimi na co dzień, jest jak dar od losu. Ostatnio z Lilą lepiliśmy cuda z masy solnej. Splotłem jej też gumę i uczyłem skakać. A jaka była moja radość, kiedy okazało się, że zupełnie nie zna tej zabawy, a tu wyszło, że dziadek nauczył – śmieje się Andrzej Kasprzak. A jaką ma receptę na tęsknotę związaną z rozłąką z wnuczętami? - Takiej chyba nie ma, ale niech Bóg błogosławi tym, co wymyślili Skype. Jest to taka namiastka bycia razem, kiedy można się zobaczyć. Dzięki technice możemy śledzić jak wnuczka pisze literki, czyta, maluje czy jak się bawi z braciszkiem – podsumowuje pan Andrzej.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo