Zalew w Roszkowie, kilka minut przed 18.00. Nad akwenem jedni biesiadują przy grillu, inni pływają po zbiorniku. Nagle jedna z łodzi wywraca się. Do wody wpada dwóch mężczyzn. To mieszkańcy powiatu krotoszyńskiego. Na pomoc rusza im pan Bogusław ze szwagrem Krystianem. Docierają do tonących.
- Złapali się liny i holowaliśmy ich do brzegu. Nagle jeden z nich zaczął krzyczeć: „Nie daję rady”, „Idę pod wodę”. Wciągnęliśmy go na naszą łódkę. Za chwilę ten drugi krzyknął: „Idę na dno” - relacjonuje już po wszystkim pan Bogusław.
Wraz z uratowanym już mężczyzną usiłują podać rękę tonącemu. W tym momencie sytuacja raptownie wymyka się spod kontroli.
- Nasza łódź się wywróciła... i wszyscy poszliśmy pod wodę. (…) Bałem się, że się zakrztuszę. Nie wiedziałem, co ze szwagrem. Każdy walczył o swoje życie. Wreszcie chwyciłem się łodzi i udało się spod niej wypłynąć. Szwagier zaczął krzyczeć: „Bodziu, jesteś?”. Odezwałem się do niego, że wszystko jest w porządku, a w tym momencie Krystian wyciągnął idącego już na dno jednego z tonących – opowiada nasz rozmówca.
Z relacji pana Bogusława wynika, że wszyscy z trudem utrzymywali się na wodzie i zaczęli opadać z sił.
- W pewnym momencie podpłynął kolega szwagra pontonem, do którego zahaczył naszą łódź. My się jej chwyciliśmy i wszyscy płynęliśmy do brzegu. Pan Przemek cały czas kontrolował sytuację i pytał się: „Jesteście wszyscy?”
W końcu usłyszeli wyczekiwane sygnały wozów bojowych.
- Zanim strażacy zwodowali swoją łódź, to była dla nas wieczność. Jak wyruszyli na zalew, to padł im jeszcze silnik. Nie mieli wioseł. Stali na środku, dwie łodzie przewrócone i cztery osoby w wodzie. Sytuacja była krytyczna… Nie mogli odpalić tej łodzi. Po którymś razie udało się - przypomina sobie zdenerwowana pani Beata, świadek zdarzenia.
Wreszcie straż pożarna wkracza do działań. Ratownicy przejmują dwóch mężczyzn, którzy jako pierwsi wpadli do wody. Wydobywają ich na brzeg i okrywają kocami termicznymi.
- Chcielibyśmy z całego serca podziękować panu Przemkowi i tym wszystkim, którzy nas wspierali. Gdybyśmy nie mieli pomocy, to byśmy utonęli. Jechaliśmy ratować, a niedługo byśmy sami życie stracili - zaznacza pan Bogusław.
Mężczyźni, których łódka się przewróciła to mieszkańcy powiatu krotoszyńskiego. I, jak się okazało, 34-letni sternik i 30-letni pasażer znajdowali się pod wpływem alkoholu. 34-latek miał w swoim organizmie 3 promile alkoholu, a jego o 4 lata młodszy kolega - 2 promile.