Anna ma 43 lata i pochodzi z małej miejscowości pod Jarocinem. Po urodzeniu martwego dziecka położono ją na sali z kobietami w ciąży. Tym samym zmuszona była słuchać bicia serc ich jeszcze nienarodzonych dzieci w czasie badań KTG. Jest zwolenniczką prawa do wyboru. Pomimo dramatu dzisiaj czuje się szczęśliwa, a wkrótce spełni się jej marzenie.
Po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie kompromisu aborcyjnego w Polsce rozpoczęły się protesty. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?
Jestem za wolnym wyborem. Nikt nie ma prawa zmuszać nikogo do bycia rodzicem. Co prawda kuleje również edukacja, dostępność do tanich środków antykoncepcyjnych, co skutkuje niechcianymi ciążami. Kolejną sprawą jest brak wsparcia dla kobiet, które są w niechcianej ciąży. Nikt nie wprowadza mądrych rozwiązań tylko przymus. A ten z kolei powoduje opór.
Protesty z powodu decyzji Trybunału Konstytucyjnego odbyły się również w Krotoszynie i Koźminie Wlkp. Ulicami tych miast przeszły tłumy ludzi, którzy wyrażali swój sprzeciw.
Poddałabyś się aborcji?
To złożony problem. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie - tak lub nie. Nie jestem za aborcją i nigdy bym nie usunęła ciąży. Nie wiem jednak, jaka byłaby moja decyzja, gdyby ciąża zagrażała mojemu życiu, zastanawiam się również, co bym zrobiła gdyby moje nienarodzone dziecko było chore."
(cisza)
Zastanawiam się nad tym wszystkim i nie czuję się z tym dobrze. Zwłaszcza teraz. Spotkałam się z krytyką. Jedni zarzucili mi, że nie usunęłabym ciąży letalnej (zaburzenia rozwojowe, które pośrednio lub bezpośrednio prowadzą do śmierci płodu lub noworodka - przyp. red). Drudzy byli oburzeni, że jestem za wyborem, czyli według nich za zabijaniem. Słuchałam: „jak to ty jesteś za aborcją, choć przeżyłaś taką tragedię?” Cała ta sytuacja spowodowała, że na chwilę powrócił ból z przeszłości. Właściwie nigdy nie pogodziłam się z tym, co się stało.
Co się wydarzyło?
Straciłam moją małą córeczkę (cisza).
W dalszej części wywiadu na www.jarocinska.pl Anna opowiada, że dwa lata po ślubie zaszła w ciążę. Czuła się znakomicie, chodziła na każdą wizytę do lekarza. Niestety, dwa tygodnie przed planowanym porodem, gdy poszła do łazienki wypadł czop śluzowy. Anna zgłosiła się do lekarza. Tam zrobili jej badania i okazało się, że dziecko nie żyje. A mimo to - Anna musiała je urodzić.