reklama
reklama

Maria Czubaszek: "Przy życiu trzyma mnie świadomość, że umrę"

Opublikowano:
Autor:

Maria Czubaszek: "Przy życiu trzyma mnie świadomość, że umrę" - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Filigranowa, prawie zawsze z papierosem w ręku. Często mówiła o sobie „pomarszczona starucha”. Uważała, że miłość i seks są przereklamowane, a śmierć to wybawienie od życia. Felietonistka, dziennikarka, pisarka i satyryk. Maria Czubaszek zmarła w 2016 roku. Miała 76 lat.
reklama

Marię Czubaszek mieliśmy okazję poznać osobiście. Udzieliła nam wywiadu, który opublikowaliśmy w 2013 roku, w świątecznym wydaniu "Gazety Krotoszyńskiej". Mówiła o tym z kim sypia, kogo nie znosi, dlaczego zdecydowała się poprowadzić bloga oraz jak to faktycznie było z jej operacją plastyczną.

"PRZY ŻYCIU TRZYMA MNIE ŚWIADOMOŚĆ, ŻE UMRĘ"

Bywa pani sentymentalna?

Nic. Zupełnie. Od razu panu powiem, że nawet małe dzieci mnie nie wzruszają. Każda stara panna, taka jak ja, powiedzmy sobie szczerze „starucha”, jak zobaczy małe dziecko, to od razu robi „puciu puciu”, a ja nie. Dzieci mnie nie wzruszają.

Skąd taka awersja do dzieci?

Nie wiem skąd. Po prostu nie lubię. Dlatego nie chciałam mieć dzieci. Też podobno byłam dzieckiem i rodzice mi opowiadali, że z dziećmi się nie bawiłam. Pierwszy raz kiedy zaprowadzili mnie do piaskownicy, to podobno od razu jakiemuś koledze wiaderko na łeb wrzuciłam, że trzeba było ślusarza wzywać. Nigdy mnie do dzieci nie ciągnęło. Uważam, że chęć posiadania dzieci to normalny okres w życiu każdego człowieka i przez to trzeba przejść, jak przez odrę czy szkarlatynę. Cieszę się, że one się rodzą, byle były szczęśliwe i kochane. A jeżeli ktoś nie chce, tak jak ja i nie czuje instynktu macierzyńskiego, to ich mieć nie powinien. I uważam, że lepiej dzieci nie mieć niż później je dusić, topić w wannach czy wrzucać do beczek, a takich spraw jest coraz więcej. I taka rzecz mnie potem tylko doprowadza do szału, bo po co w takim razie ta kobieta rodziła? Nie lepiej na początku ciąży usunąć?

Aborcja?

Oczywiście. Lepsze to, niż kobieta wyskakująca z okna z dzieckiem. Każda śmierć człowieka (oczywiście dyskusja kiedy człowiek jest człowiekiem, czy jest nim zaraz po poczęciu, czy nie, tu można mieć różne zdanie na ten temat, dla mnie jest on po urodzeniu), to coś traumatycznego. Sytuacja kiedy matka wyskakuje z dzieckiem z okna, bo nie jest w stanie zapewnić mu godnego życia, jest dla mnie zdecydowanie gorsza, aniżeli kiedy na początku usunęłaby ciążę.

Pani poddała się zabiegowi aborcji.

Dwa razy. A czy poddałam? Poszłam i to zrobiłam. W tamtych czasach dokonać aborcję wcale nie było trudno. I potem był wyż demograficzny. Wtedy kobiety nie stosowały tak popularnie środków antykoncepcyjnych. Mniej się słyszało i czytało o takich historiach, jak ktoś w zamrażarce, tam gdzie mięso i parówki leżą, dzieci chowa. Wtedy, kto nie mógł urodzić, to usunął ciążę, a rodziło się więcej dzieci niż teraz.

Trzeba mieć sporo odwagi, by tak otwarcie, jak pani, mówić o tym w katolickim kraju.

A kto mi coś zrobi? Ksiądz? Do kościoła nie chodzę, a nawet jakbym chodziła, to bym się tylko kłóciła. Wie pani, że swoim wyznaniem podzieliła społeczeństwo. Jedni gratulowali śmiałości, inni potępiali. No i dobrze. Jeżeli sukces mierzy się ilością wrogów, to odniosłam połowiczny. Mam ich tyle samo, co tych, którzy mnie lubią i niech tak zostanie. Naprawdę spływa po mnie to, jak po kaczce, że komuś do gustu nie przypadłam. Wiem że Wojciech Cejrowski, którego znam, podobnie jak jego ojca, pisze o mnie ta „zgniła śliwka”. Mnie to śmieszy, że chce mu się siadać do komputera i pisać o „zgniłej śliwce” w koszyku zdrowych śliwek. Niech on będzie tą zdrową śliwką, jeżeli nią jest. Nie lubię się odnosić do takich rzeczy, ale wówczas odpisałam, że bardzo słusznie zrobiłam, że usunęłam ciążę, bo nie daj Boże trafiłby mi się taki synek jak pan Wojtek, to bym go tymi łapkami udusiła i poszła do więzienia. Wolałam nie ryzykować.

W prowadzonym przez panią blogu, z córką sąsiadki, potrafiła się jednak pani zaprzyjaźnić?

Przecież to stara baba, która ma 30 lat. Od dawna za mąż wychodzi, ale wyjść nie może. Gdzie ja bym się z dzieckiem zaprzyjaźniła. Natomiast bloga piszę co drugi dzień i tylko dlatego, że mam podpisaną umowę. W tym wieku, to się człowiekowi już nic nie chce. Dla przyjemności to bym siedziała, paliła papierosy i grała w pokera. Natomiast pracuję, bo muszę. Nie mamy z mężem oszczędności. Wojciech Karolak jest muzykiem jazzowym. Nie jest to zespół Bajm czy Beata Kozidrak. Gdybym była lesbijką, chciałabym mieć taką żonę, jak Beata Kozidrak, bo zarabia duże pieniądze. Z kolei mój mąż jako muzyk jazzowy nie zarabia takiej kasy, a emeryturę ma niespełna 800 zł.

A skąd pomysł na taki scenariusz bloga?

Wcześniej nie czytałam żadnych blogów i nie wiedziałam o co chodzi. Ponieważ żyję z pisania, to nie wierzyłam, że ludziom się chce, bez pieniędzy, za darmo, siadać i pisać. Kiedy zaproponowali mi pisanie bloga, to zajrzałam do kilku, bo wstyd mi było przyznać się (…), że nie wiem o co chodzi. Natknęłam się na bloga Kasi Cichopek, która pisała, że taka a taka pogoda w Warszawie, że jest na spacerze z synkiem i zaraz idzie na nagranie „M jak Miłość”. Pomyślałam sobie, że nie mam tak bujnego życia, a poza tym tak naprawdę, za przeproszeniem, gówno kogokolwiek obchodzi czy jestem na spacerze, czy nie. Dali mi natomiast zupełną swobodę, a że interesuję się polityką, to postanowiłam, że będzie to komentarz do tego co się na bieżąco w niej dzieje. Lubię pisać dialogi dla aktorów i aby to tak wyglądało, to musiałam wymyślić jakąś postać, którą stała się córka sąsiadki. Dawniej by się mówiło, że to stara panna, ale dzisiaj jest singielką, która marzy o tym, by wyjść za mąż. Do tego jest brzydka i głupia, bo na jej tle sama wypadam mądrzej.

Czuje się pani szczęśliwa?

Głównie z tego powodu, że dzieci nie mam i żyję z mężem, który nigdy też ich nie chciał. Wiadomo, że zawsze przychodzi jakiś dołek, bo pieniędzy się nie ma, czy coś innego, ale przynajmniej nie mamy dzieci, a teraz wnuków. Teraz nawet „na wnusia” nie dam się wrobić, jakby ktoś czasami zadzwonił. Owszem, w serialu „Spadkobiercy” jestem babcią i bardzo niedobrą matką, która tylko czeka, aż syn, którego gra Artur Andrus, nogi wyciągnie i puszczam tylko pieniądze z dymem. Podobnie jak w życiu.

Sporo?

Trzy paczki dziennie. Mąż tak samo. Dlatego muszę pracować na papierosy. Kiedyś mnie ktoś zapytał, czy się nie wstydzę w tym wieku tyle papierosów palić? To mu mówię, że się tym nie chwalę, tylko jak ktoś pyta, to odpowiadam, a bałabym się o tym mówić, jakbym miała 7 lat. Nikomu życia nie zatruwam. Poza tym zawsze mówię, że niepalący też żyją tylko do śmierci.

A boi się pani śmierci?

Absolutnie. Marzę o śmierci. Przy życiu trzyma mnie świadomość, że umrę. Nic gorszego sobie nie wyobrażam jakby się okazało, że człowiek żyje wiecznie. Pewnie dlatego, że nie wierzę w życie pozagrobowe. Wiem, że po śmierci będzie koniec, tylko nie trafię do ziemi, a będę spalona, bo to sobie zapisałam, podobnie jak moja matka, która też brzydziła się robalami. I tak żyję bardzo długo, i wystarczy. Dlatego też jestem za eutanazją. Gdyby odpukać, coś mi się stało, że trzeba mi pampersy jak gówniarzom zmieniać, to tak nie chcę. Nie chcę być dla kogoś ciężarem. Nie chodzi mi też o to, że będą rano wpadać w kominiarkach do domu, gdzie leży starszy ciężko chory człowiek i będą wykonywać eutanazję, ale jeżeli ten człowiek jest o zdrowych zmysłach, pełen świadomości, a lekarze stwierdzą, że ratunku nie ma, a on nie chce cierpieć, to powinien mieć prawo wyboru. Tu się tego nie doczekam, ale zacznę zbierać pieniądze, może dlatego zacznę mniej palić, żeby pojechać do Holandii, gdzie eutanazja jest legalna. A tak a propos dzieci. Kiedyś na jakimś spotkaniu, podeszła od mnie jakaś pani i mówi „Ależ pani Mario, kto pani na starość herbatę zrobi?”. To jej mówię, że stara to już jestem. Herbaty w życiu nie wypiłam, więc jakby mi ktoś podał herbatę, to bym w pysk dała. Na co ta kobieta mówi, że może choć szklankę wody, to mówię, że teraz w baniaczkach 5 litrowych sprzedają i sobie kupię, a jak się nie będę mogła doczołgać do baniaczka, to sobie żyły „przedłużę”, jak nie będzie eutanazji. Już widzę te dzieci, co podają wodę. Prędzej przyjdzie taki babcię zabić, która ma pieniądze, niż wodę jej podać. Nie mam żadnych złudzeń. Ponieważ jestem bliżej końca, dlatego kilka lat temu zgodziłam się na sesję zdjęciową na cmentarzu na Powązkach i weszłam w taki worek zapinany na zamek. Mnie to bawiło, innych to przeraża, a i tak kiedyś nas w to wsadzą. I to jest właśnie to prawo wyboru. Weszłam. Wiem jak tam jest, że się człowiek poci, bo jest strasznie duszno, dlatego trzeba się lekko ubierać, jakby się czasami wpadło pod samochód.

Kogo kocha Maria Czubaszek?

Stale powtarzam za Oskarem Wilde, że im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta i się absolutnie z tego nie wycofuję. Zwierzęta świństw nie robią, bo nawet kiedy zabijają, to tylko po to, by przeżyć. Ktoś kiedyś powiedział, że wystarczy dać człowiekowi szansę, a jest w stanie zrobić każde świństwo. Wiem, że wypada w ludzi wierzyć i ich kochać, ale ja ich nie kocham. Lubię ludzi, ale też nie wszystkich. Uważam, że ludzie nie robią świństw czy paskudztw przede wszystkim dlatego, że się boją, że pójdą np. do więzienia albo zostaną złapani. Ludzie są zakłamani. Nieszczerzy. Jest hipokryzja. Jak pies chce mnie ugryźć, to wiem, że chce to zrobić, bo widać to po jego oczach. A człowiek będzie się uśmiechał, poklepywał i szukał miękkiego miejsca, gdzie ugryźć. Lubię takich ludzi jakich w swoich filmach pokazywał Woody Allen, mających ironiczny stosunek do życia, dystans do siebie i potrafiących śmiać się z siebie, ale jest ich strasznie mało.

Podobno pierwszy związek małżeński zawarła pani po to, by wyrwać się z domu?

Oczywiście, bo mnie matka z domu wyrzuciła, kiedy sobie włosy przefarbowałam i nie miałam gdzie mieszkać. Matka krótko mnie trzymała. Byłam już na studiach a o 22.00 musiałam być w domu, a jak przyszłam później, to w twarz dostawałam i miałam tego dość. Niestety trafiłam z deszczu pod rynnę, bo mąż był tak okropny, że nie mogłam na niego patrzeć.

A drugi jaki jest?

Karolak? No z nim na pewno będę do końca życia, bo w tym wieku już się człowiek nie rozwodzi. Też ma swoje wady, ale takie, które akceptuję. Nigdy nie wychowuję ludzi. Jak chcą, to sami powinni się zmieniać. Dlatego jest tyle rozwodów, bo kobiety strasznie lubią wychowywać ludzi, zwłaszcza te co mają instynkt macierzyński. Same niech się zmienią. Z mężem nie wiemy ile lat jesteśmy ze sobą, bo nam zginął dokument z urzędu stanu cywilnego, a rocznic nie obchodzimy. Nie chciałam wychodzić drugi raz za mąż, tylko Karolak mnie namawiał, bo on jest bardziej tradycyjny. Już dawno powiedziałam, że prawdziwej miłości nawet małżeństwo nie zaszkodzi, a jak ludziom jest dobrze ze sobą, to ten świstek im do niczego nie potrzebny.

Jak wygląda pani małżeństwo z Wojciechem Karolakiem po tylu latach wspólnego bycia razem?

Dokładnie tak, jak na początku. Rozwijamy się. Nawet nie mamy życia prywatnego w takim sensie, że nie ma przyjaciół, z którymi idzie się na piwo czy mecz. Natomiast ja, i jestem z tego dumna, nie miałam w życiu żadnej przyjaciółki. Już w szkole zobaczyłam jakie są fałszywe, bo tak chodziły za łapeczkę „tupu tupu”, a jak jedna wyszła, to już druga mówiła „jak jej z dupy śmierdzi” albo coś. Baby są koszmarne. W pracy bardzo je cenię, ale prywatnie nie. Jedynym człowiekiem z którym jestem w jakiś sposób zaprzyjaźniona to Artur Andrus, ale to się też bierze z pracy. Za to z Karolakiem mamy bogate życie zawodowe i tam się spotykamy z ludźmi. W domu każde z nas siedzi przy swoim komputerze. Kiedyś czasami siadaliśmy wspólnie by obejrzeć telewizję. Teraz w domu właściwie się rozmijamy i być może dlatego jesteśmy tyle lat ze sobą. Jak sobie przypomnę małżeństwo moich rodziców, którzy wspólnie ze sobą pracowali, a później byli w domu, to my z Karolakiem byśmy się w ten sposób pozabijali. Nie wyobrażam sobie, by ludzie mogli tak żyć. Każdy musi mieć swoje życie prywatne. Jak słyszę o jakichś „połówkach”, to jest to dla mnie jakiś idiotyzm. To co, ktoś jest półgłówkiem, że musi drugą połówkę znaleźć? Każdy człowiek jest oddzielną całością i ludzie mogą żyć z sobą. Na pewno nie narzucam takiego sposobu na życie jak nasz z Karolakiem, ale u nas to się sprawdza. W ogóle nie wierzę w taką miłość co to „piorun sycylijski” walnął. Miłość i seks są przereklamowane.

Seks też?

Oczywiście. To co, tak jak króliki się pieprzyć cały czas? Mam taką znajomą aktorkę, która jest trochę młodsza ode mnie i tylko trąbi o seksie, bo ona tak wygląda dzięki temu seksowi. Nawet dyrektor teatru poprosił, by tym seksem tak nie emanowała, bo to zaczyna się robić niesmaczne. Teraz w tym wieku to już nic, ale jak przez mgłę pamiętam, to nawet jak coś robiłam, to mi się po tym buzia nie wygładzała i usta takie wypukłe się nie robiły.

Przecież seks to też bliskość między dwojgiem ludzi?

Właśnie nie chcę być tak blisko. Nie odczuwam takiej potrzeby. Nie jest też tak, że się z Karolakiem nie obejmujemy czy uczuć sobie nie okazujemy . Po prostu nie ma takiego „ciumciania” czy „papużek nierozłączek”. Nigdy nie lubiłam jakiegoś obmacywania się przy ludziach. W życiu z żadnym facetem nie spałam. Ani z pierwszym, ani z drugim mężem. Nie wyobrażam sobie wspólnego spania w łóżku. Łóżko jest do spania i sama śpię albo do zupełnie innych rzeczy i to tylko przez jakiś czas, a później „do widzenia”, do łazienki umyć się. Też jednak nikomu niczego nie narzucam, bo ludzie mogą być szczęśliwi sypiając razem. Za to często śpię z psem, który ma głowę na mojej poduszce.

A operacja plastyczna pani powiek to był prezent dla pani, czy dla męża?

Dostałam telefon z TVN Style, że robią program o chirurgii plastycznej i kobieta mówi do mnie, iż czytała, że chciałabym zrobić mężowi operację tzw. podgardla, ale nie mam pieniędzy. Natomiast oni chcą, by w takim programie znalazł się ktoś znany. Mój mąż się zgodził i cieszył się jak dziecko. Natomiast mnie chcieli zrobić dwa zastrzyki, żeby zlikwidować zmarszczki, ale ja tego nie chciałam. Wszystko zostało ustalone, ale po badaniach okazało się, że Karolak ma zbyt dużą krzepliwość krwi i nie może mieć zabiegu. No to podziękowaliśmy, ale producent mówi, że umowę podpisaliśmy i skoro mojemu mężowi nie można nic zrobić, to chociaż zrobią zastrzyki mnie. Mówiłam, że nic nie chcę, ale ten lekarz tak patrzy i mówi, że mi się powieki marszczą. To mu mówię, że się cała marszczę i co z tego. Lekarz jednak upierał się, że musimy coś zrobić, więc stanęło na tych powiekach i dodatkowo żeby Karolak przy tym grał. No, ale on się wkurzył i oczywiście nie grał. Mnie zrobili powieki pod pełną narkozą, a jak się ocknęłam, to poleciałam na papierosa. Wcześniej nigdy w lustro nie zaglądałam i po operacji w ogóle nie zwróciłam na te powieki uwagi. Jakby mi uszy zmienili, to miałabym tak samo.

Święta spędza pani z mężem?

Nigdy nie lubiłam świąt. Spędzania ich z rodziną. Jakichś choinek. Jest to normalny, jak każdy inny, dzień. U nas, jak jeszcze moja matka żyła, która też do świąt jakiejś wagi nie przywiązywała, to był barszczyk z torebki, a dzisiaj jest z pudełka. Do tego kupuję mrożoną rybę solę i pół godziny przed kolacją, do której mamy zasiąść, wsadzam ją do piecyka. Dodatkowo ponieważ Karolak lubi śledzie, którymi ja się brzydzę, to koleżanka z radia, która męża bardzo lubi, robi dla niego sałatkę ze śledzia w takim pudełku, które ja z obrzydzeniem przynoszę. I tak wyglądają nasze święta.

Czego pani życzyć na Nowy Rok?

Żeby było więcej miejsc, gdzie mogę palić i żeby nigdy nie zabrakło mi papierosów. Mówi się, że taki stary człowiek jak ja, to już nic nie musi, a coraz mniej może. Dlatego chciałabym, żebym nie musiała dużo dłużej żyć niż żyje, bo wydaje mi się, że wystarczająco długo żyłam i chciałabym mieć śmierć szybką, nagłą i niespodziewaną. Najlepiej w samolocie, ale jednoosobowym, bo nie będę narażała życia innych. I nie będą wówczas przez lata dochodzić w sprawie mojej śmierci, powoływać komisji, a Antoni Macierewicz nie będzie dociekał czy przypadkiem samolotu magnesem nie ściągnęli. Natomiast wszystkim czytelnikom „Gazety Krotoszyńskiej” życzę takich świąt, jakich sobie oni sami życzą.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama